- Otworzyła drzwi i zaatakowała nożem, ale jej wypadł. Chwyciła
za kamień, uderzyła raz, drugi...wyciągnęła mnie z auta i potem już robiła co
chciała…
Wszystkiemu przysłuchiwali się chłopcy, prócz Nialla.
Wszystkiemu przysłuchiwali się chłopcy, prócz Nialla.
- Niall nie może wrócić z Dercy do Londynu...w ogóle do UK. Ona
jej coś zrobi...powiedziała, że jeśli ja nie zginę to Dercy...-rozpłakała się a
Louis gdy to usłyszał spadł z krzesła. W oczach miał przerażenie. Serce za
szybko biło, zaczął się dusić. Hazz zaraz padł do niego na kolana i uniósł jego
ręce w górę.
- Hej, kotek, oddychaj. No już. Głęboko. Louis! Słyszysz
mnie? Lou!- trzasnął go w plecy i szatyn zaraz odzyskał powietrze w płucach.- już
lepiej Skarbku?
-...
- Louis? Hej...Tomlinson!
- Przytul mnie...-wyszeptał w końcu zalewając się gorzkimi
łzami. Stylesowi serce pękało na milion kawałeczków widząc tak przyjaciela. Zamknął
go w swoich ciepłych ramionach i chłopak tak zasnął. Na zimnej podłodze, wtulony
w swojego kumpla...nie. Swojego brata. Nie spał długo, to wszystko znowu stanęło
mu przed oczami. Z prędkością grubo ponad 180 km/h pojechał na
policję z nagraniami. Policjantowi opowiadał wszystko po kolei, pokazując filmy
i nóż, który w końcu znalazł.
- One tu są dwie…
- Jak to dwie?
- Spiszemy zeznania pańskiej przyjaciółki. Kiedy to się
wydarzyło?
- Narzeczonej...-burknął do siebie-koło 12…
- Jest 16...mogą być teraz w samolocie.
- Dercy...-otworzył szerzej oczy z przerażenia.-nasza córka,
mówiłem panu.
- Nie zatrzymamy samolotu…przykro mi.
- No dobrze...będzie pan dzwonił?
- Oczywiście.
- Dziękuję. -i wyszedł. W samochodzie zadzwonił do Nialla i
objaśnił całą sytuację. Kiedy Mel zasnęła Jula poszła do Harrego i mocno się
przytuliła.
- Dlaczego ona? Nie dość jej los doświadczył? -zaczęła cicho
łkać w jego koszulkę. On tylko gładził jej plecy, tuląc blondynkę do siebie. Sam
nie wiedział, dlaczego wszystkie nieszczęścia spadają właśnie na Tomlinsonów.
Lou od powrotu siedział w kącie. Zamknął się w sobie, nie rozmawiał i patrzył w
jeden punkt. Mel już obudzona patrzyła na niego leżąc na boku. Siedział po
turecku, wyprany z uczuć.
- Skarbie, co jest? -te słowa szatyna rozbiły się o ścianę
przerywając głuchą ciszę. Wszyscy skupili wzrok na niej a ona płakała coraz
głośniej. Podszedł do niej szybko, nachylił się i wyszeptał, że wszystko będzie
dobrze, ale ona potrzebowała tylko jego uścisku. To też zrobiła. Zalana łzami
wtuliła się w jego ciało unosząc się lekko, a on zaraz ją chwycił, odciążając
swoją ukochaną od niepotrzebnego ciężaru. Ten widok wszystkich ścisnął za
serce. Nikt nie mógł pojąć bólu, jaki teraz odczuwali.
- Dercy bezpieczna?
- One tam są…ale Niall na nic nie pozwoli.
Louis po raz kolejny uświadomił sobie, jak wielkim uczuciem
darzy swoją narzeczoną. Wszedł lekarz by sprawdzić jej stan. Odsunął bluzkę w
górę, zsunął spodnie i obejrzał rany. Hazz i Jula mieli okazję zobaczyć, jak
jest zmasakrowana. Potem wyszli.
- Lou, powiedz, że to minie.
- Oczywiście, że minie kochanie.-pogładził ją po włosach
starając się by jego uśmiech był jak najmniej wymuszany.
- Nie rób tego. Taki uśmiech jest gorszy niż miliony łez…
- Rozumiem...-kiwnął głową i delikatnie ją pocałował. Chciała
więcej, ale gdy tylko przycisnęła usta mocniej zasyczała. Odsunął się i wrócił
do lekkich muśnięć. Potem zaczął szukać nie obolałych miejsc na jej ciele. Całował
szyję, mały fragment na ramieniu, zgięciu ręki i po lewej stronie żeber.
- Kocham cię…
- Miałem ci zapewnić bezpieczeństwo, a ZNOWU jesteś przeze
mnie w szpitalu.
- To nie twoja wina. Może na prawdę w oczach fanów na to
zasłużyłam?
- Żaden szanujący się fan tak nie sądzi. Żaden normalny
człowiek nie pragnie śmierci drugiego…
- Czemu ja?
- Prześpij się…
- Nie mogę. Ciągle to widzę. Nie dam rady...-wypuściła kilka
łez a on chwycił jej dłoń i zaczął śpiewać starą piosenkę Justina Biebera
sprzed 4 lat, mówiącej o wspólnym pokonywaniu przeszkód...zasnęła.
Dercy po drzemce wzięła misia i smoczek, i podeszła do Nialla z wyciągniętymi raczkami.
Dercy po drzemce wzięła misia i smoczek, i podeszła do Nialla z wyciągniętymi raczkami.
- Opkaaa Niall…
- Już biorę.-chwycił ją na ręce- mała, nie możemy wrócić do
Londynu…
- Cemu? A mamusia i tatuś?- popatrzyła na niego ze smutkiem.
- Nie możemy wrócić, tam grozi ci niebezpieczeństwo…
- A mamusi tes?
- ,Mamusia…jest w...szpitalu…
- Cio? Ja cie do mamy!
- Nie możesz. Jeśli coś ci się stanie, będzie jeszcze
gorzej.
- Ale…a…-wybuchła głośnym płaczem i mocno do niego
przytuliła.
- Skarbie, nie płacz...będziemy na ciebie uważać, a tatuś na
mamę.
- Ale mamusia nie umze?
- Nawet tak nie mów.-kołysał ją uspokajająco a ona znów
włożyła smoczek w buźkę i przymknęła oczka. A gdyby była świadoma, co stanie
się jej…
Mam pytanie, dlaczego zawsze coś się musi dziac z Mel? Najpierw to że ucieka od Lou, potem próba samobójcza, anoreksja....i tak dalej i niby nic a tu nagle znowu szpital! Dlaczego?
OdpowiedzUsuńMatko biedna Mel, A Darcy nie mają dotknąć!
OdpowiedzUsuńAle namieszałaś! Rozdział świetny czekam na next!
OdpowiedzUsuńOjj biedna Mel!!
OdpowiedzUsuńJak coś zrobią Dercy to Cię ukatrupię!!!
Jej no dziewczyny, ja wiem, że może lubicie smutne sceny, ale skończcie na jakiś czas z tym. Smutno się czyta takie rozdziały gdzie w kółko ktoś jest pobity, chory, płacze, cierpi i wgl. Szkoda Mel i Louisa a o Dary już nie wspomnę.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział, ale tym razem ma być bardzie "szczęśliwy", proszę ;)