sobota, 26 stycznia 2013

trzydzieści jeden ♥


„- Straciliśmy go.. czas zgonu nastąpił o 21:13…”

- Lou, skończ! Patrz, co się dzieje...
Wszyscy zaraz zwrócili uwagę na łóżko szpitalne.
- Niall... wiem, że walczysz.. Nie poddawaj się proszę, nie zostawiaj mnie.- Vanessa szeptała przez łzy, trzymając jego dłoń tak delikatnie, jakby był z porcelany. Chłopcy już stracili nadzieję. Spuścili głowy i chcieli wyjść na korytarz by dać upust emocjom, gdy nagle na ekranie, na którym wcześniej niemiłosiernie wyświetlała ciągłą linię... drgnęła i pojawił się puls życia.
Sprawa wyjaśniła się dwa dni później. Harry dowiedział się, że Horan miał dawno temu trudną operację z powodu zatoru tętnicy krezkowej. Gdy skojarzył, że Niall nic im o tym nie powiedział wściekły wpadł na salę.
- Co ty sobie kurwa wyobrażasz?!
- Harry... o co ci...
- Vanessa, przepraszam, ale nie do ciebie to powiedziałem. Horan!
- Hmm?
- Ty skurwysynie! Mówimy sobie wszystko, nie okłamujemy się a ty co?!
- Har...
- Nie Harry! Zator tętnicy krezkowej idioto! Operacja, cholernie trudna!
- Czyli wiesz...
- Tak wiem! Nie od ciebie! 
- Ja nie chc...
- Daj se siana! Biliśmy się kretynie, mogłem ci zrobić krzywdę! Ciągle cię bolało prawda?! Już od tygodnia! Jak nie więcej. Ciągle chodziłeś do toalety, wymuszałeś uśmiech... ty kretynie! My do ciebie przychodzimy jak się papierem zatniemy a ty co!? Nienawidzę cię gościu, nie chcę cię znać!
- Har...
-Teraz nagle zacząłeś mówić?! Kłamca!- wrzasnął i wyszedł trzaskając drzwiami.
I tak minęły dwa miesiące, które Horan spędził na płaczu w szpitalu, ale Harry był nieugięty. Nienawidził tajemnic, kłamstw i oszustw, zwłaszcza przyjaciół.
Tydzień po wyjściu Niella ze szpitala Lou, Mel i Dercy wyjeżdżali do Polski.
- Louis, mamy wszystko?        
- Wszystko. Liam 5 razy sprawdzał.
- To ok. Dercy wychodzimy!
- Juuś. - wbiegła wesoła do pokoju rodziców.
- Chcesz coś jeszcze wziąć? - kucnęła przed nią.
- Smocka mi nie das co? - zrobiła słodkie oczka.
- Kochanie, nie potrzebujesz już smoczka.- uśmiechnęła się ciepło i poprawiła jej loki.
- Ehh.. ale się nie zdziw jak uglyze tatusia w palusek jak zasne.
- Dobrze, ugryziesz. - zaśmiała się cicho. Lou tylko obejrzał swoje dłonie z lekkim przerażeniem. - co jest?
- Wiesz.. bo ona mocno gryzie..
- Lou, chyba nie chcesz znów przyzwyczaić jej do smoczka?
- Jak będę miał bliznę to osobiście zrobię Ci taką samą.- wytknął jej język
- No tak, dajmy jej smoczka. - wzięła swoją torebkę i chwyciła małą za rękę. Lou zaśmiał się triumfalnie a Mel już zapinała Dercy w samochodzie Liama. Louis z lekkim trudem wyciągnął walizki z domu i usiadł na jednej z nich.
- Fuck. Co my się wyprowadzamy?! - odsapnął trochę i wypinając się lekko chwycił dwiema rękami całą resztę walizek i powoli ruszył w stronę samochodu
- Chyba wszystko, nie?
- Jak będzie coś więcej wyrzucę to przez okno.. - oparł ręce na biodrach, spojrzał na Liama i wybuchł śmiechem.
- A capecke Ci dać?
- Zamknij się bo pójdziesz z buta.
Dercy wyściskała Hazze i Zayna porządnie.
- To telas Niall - zaśmiała się. Niall stał obok samochodu lekko przygaszony żegnał się z Mel. Podbiegła do niego i przytuliła do jego nóg. Normalnie wziąłby ją do siebie i mocno przytulił, ale zdrowie mu nie pozwalało. Ona pocałowała go delikatnie w policzek.
- Tsymaj się.- uśmiechnęła się i wsiadła w fotelik. Lou ją zapinał a Mel żegnała się z chłopakami.
- Pilnujcie Nialla.- zaśmiała się i pocałowała każdego w policzek.
- Mów do Zayna, ja mu nie wybaczę.. - przytulił ją lekko loczek.
- Oj przestań.- przytuliła Zayna.
- Zasłużył..
- Trzymać się. Harry pogódź się z Niellem.- podeszła do blondasa i delikatnie go przytuliła.
- Nie moja wina, że ta jego kiczowata duma mu nie pozwala..
- Nie martw się, przejdzie mu.-pocałowała go w policzek.- nie przemęczaj się.
- Gadasz jak moja matka. Choć Ty mi daruj..
- A tam. Pa chłopaki. - machnęła ręką i wsiadła do małej. Lou w tym czasie czule żegnał się z Hazzą.
- Louis to tylko tydzień.- zaśmiała się cicho.
- Oni się żegnają jak jeden idzie do łazienki więc..- wtrącił Zayn.
- Będę tęsknił.- Lou nie szczędził mu uścisków.
- Tak Louis ja też.- zaśmiał się
Po 10 minutach dorwał się do Zayna. Liam pukał palcami w kierownicę. Minęło kolejne długie 10 minut i żegnał się z Niellem.
- Zabije się zaraz- walnęła w zagłówek.
- Jeszcze siku! - krzyknął i wbiegł do domu.
Lou załatwił potrzebę i poszedł się napić. Mel wyszła z samochodu i wbiegła do domu.
- Louis spóźnimy się.
- No zaraz..
- Louis!
- Mamy dużo czasu.
- Z Dercy nie tak dużo...
- Lubię jak się denerwujesz. Ślicznie wyglądasz.
- Tak tak. I tak jestem brzydka. Życie - zaśmiała się. Przystawił jej wodę do twarzy.
- Coś Ty powiedziała?
- Yy? Że jestem piękna?- wyszczerzyła swoje druty. Nakapał jej kilka kropel na policzek i scałował.
- I tak ma być.
- Ja wiem lepiej. - mruknęła do siebie i wsiadła.
Godzinę później byli na lotnisku
- Dercy dawaj łapkę.- dziewczynka z zaciekawieniem patrzyła na wszystko. Poszli oddać bagaże.
- Ej gdzie Dercy?
- Była obok Ciebie..
- No była.. - rozglądała się.
- No chyba nie zgubiliśmy dziecka. Prawda?
- Kurwa…

sobota, 19 stycznia 2013

trzydzieści ♥


Memories worthy of laughter..<33
* Wspomnienia godne śmiechu… *

Pewnego dnia po południu Lou obudził się z krzykiem. Po chwili wparowali chłopcy. Harry z talerzem, Zayn grzebieniem, Niall odkurzaczem a Liam wazonem.
- Ej co jest?! - usiedli obok niego a po chwili przyszła też Mel.
- Koszmar.. po co wam te rzeczy?
- E... myśleliśmy, że to włamywacze, więc wzięliśmy pierwsze lepsze rzeczy.
- Zmywałeś? Nie, sorry haha… jadłeś?
- Jadłem. - Loczek się zaśmiał
- Dawaj dzioba.. - przysunął się bliżej kręconego.- spaghetti?
- Skąd wiesz? Haha.
- Z twojego oddechu powiem ci co jadłeś tydzień temu, chłopie zęby się myje a nie opala na słońcu.
- Lou... - Styles się speszył a Louis wybuchł śmiechem.
-Żartowałem.. ale dzisiaj na pewno nie myłeś. No i masz sos na nosie.- zaśmiał się a Harry uderzył go w ramie. - Ałaaa! A to za co?!
- Okłamałeś mnie!
- Nie moja wina, że jesz jak sierota. Okey, to ty jadłeś, Zayn się podziwiał w lustrze, Niall zapewne znowu wciągnął sobie telefon... ale Ty?- wskazał na wazon Liama.
- Wziąłem co było pod ręką.
- Czekaj.. czy w tym wazonie był kwiatek? Czerwony...- spojrzał na niego przerażony.
- Możliwe…
- Nieeee! Tylko nie Janina! - wstał gwałtownie i wyszedł a raczej wybiegł z sypialni.
- Kto to Janina?
- Kwiatek, jego kwiatek.
- Kwiatek?
- No kwiatek. roślinka taka. Płatki, listki.. różne kolory. Kwiatek.
- Nie rób z nas głąbów. - zaśmiali się wszyscy - skąd on go ma?
- Bo.. ech.. ok.. kiedy to. A wiem. Długa historia.
- Gadaj
 -No, bo jak się poznaliśmy i po jego zerwaniu.. w sensie jak byliśmy jeszcze przyjaciółmi. No i się goniliśmy i wbiegliśmy na teren sąsiada..
- Iiii?
- I jak mnie złapał to wlecieliśmy do basenu no i wtedy pocałował mnie pierwszy raz i w ogóle było.. dziwnie.. ale romantycznie.
- Ooo... jakie romantyczne.. - Harry udał, że ściera łzy, a ona cisnęła w niego poduszką. W drzwiach stanął Lou z wielkim uśmiechem.
- No i przyłapał nas właściciel więc spierdzieliliśmy. A Lou nie wiem czemu zwinął czerwonego kwiatka..
- I potem ci go dałem, pamiętasz? - Tommo usiadł blisko niej
- Taaa, a sąsiad chciał nas pozwać.
- Ale pocałunek w basenie sąsiada, zawsze spoko.
- No powiedz, że to było romantyczne.- zaśmiał się i musnął jej usta.
- Och bardzo.. tym bardziej, że wszystko mi było widać przez mokre ciuchy..
- Ja tam to lubię.- poruszył zabawnie brwiami.
- Zboczeniec.. czego wy go uczycie.- zaśmiała się do chłopaków
- Ja nie powiem kto tu jest zboczeńcem..
- Kto? Ja nic nie wiem.. to nie ja będąc twoją przyjaciółką macałam cię po spodniach..
- Oj cicho..
- Nie cichaj mnie! Będę mówić co chcę. Ale w sumie Harry i Zayn..
- Co Harry i Zayn?
- To takie same zboki jak ty.
- Czy Ty właśnie powiedziałaś, że ja.. Harry Styles.. jestem zboczony?
- No.. jak wy wszyscy..
- Co ja takiego zrobiłem?
- I ja? - wtrącił Niall.
- Oj nie zgrywajcie niewiniątek.
- Właśnie. Wstydźcie się. - Lou pokręcił głową.
- Ok.. nie chciałem tego mówić, ale nie pozostawiasz mi wyboru..- zaczął Hazza- czytaliśmy twoje notki z photobloga, kiedy się jeszcze nie znaliśmy.
Mel wybuchła śmiechem tak gromkim, że odwróciła się do Lou i śmiała mu się w koszulkę.
- Czytałem i czytałem i czytałem.... I KOMPLETNIE NIC NIE ZROZUMIAŁEM. Aleeeee.... wrzuciłem to do translatora i wyszło szydło! I.. weź się nie śmiej, niszczysz mi podniosłą chwilę..
- Prze..-prze..-przepraszam. - wydukała i zakryła twarz włosami.
- No więc.. z twoich opisów, komentarzy, parodii.. matko aż się za głowę chwyciłem. Jak ta nas obgadywała.. no więc każde zdjęcie, na którym Louis był tyłem znajdowałem 'jaki tyłek, ja pierdole..' bądź 'brałabym' luuub... 'jestem ciekawa jaka jest zawartość tych bokserek HAZZA.' do mojego zdjęcia.. 15 lat.. - pokręcił głową, a Mel się zarumieniła - tak więc jak widzicie pani Tomlinson nie jest taka święta. przejechała się po naszych spodniach nie raz!
- Hazz... - prychnęła i ponownie wybuchła śmiechem.
- A ty nie zaprzeczaj. wszystko czytałem.. włącznie z komentarzami, w których znalazłem... o losie! Znalazłem...

sobota, 12 stycznia 2013

dwadzieścia dziewięć ♥


Parę dni później nic już nie wyglądało na to, że będzie jak dawniej. Wszyscy byli przygnębieni, nie wiedzieli zbytnio co ze sobą zrobić. Wszyscy mieli jednak oparcie w postaci drugiej osoby, wszyscy.. prócz Vanessy. Lou miał Mel, Liam Dan, Zayn miał Kate, swoją dziewczynę od prawie pół roku a Harry Julę. Zaraz... ale kim jest Jula? Cofnijmy się w czasie do dnia zaręczyn Louisa i Marceliny w stajni, gdy Loczek ukradł telefon Mel i zaczął dzwonić do wszystkich. "Porozmawiał" z jej dziadkiem.. to znaczy on mówił coś po angielsku a staruszek odpowiadał po polsku. Potem zadzwonił do Juli, dawnej przyjaciółki Mel. Dziewczyna znała angielski, miło im się rozmawiało, więc Hazza zapisał sobie jej numer, udał niewiniątko oddając telefon właścicielce a potem parę dni dosłownie 24 godziny na dobę ze sobą pisali. Przed tym zajściem z Niellem, Mel zaprosiła przyjaciółkę do siebie. Dercy postawiło to w trudnej sytuacji, bo dziewczynka była nieśmiała. Gdy zobaczyła blondynkę od razu wtuliła się w swoją mamę. Jula postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
- Czeeść. Jestem Jula, a Ty?
- Delci..
- No więc Dercy, chyba się mnie nie boisz co?
- Tloske?
- To nie dobrze...
- Mas fajne wisiolki..- uśmiechnęła się lekko co blondyna uznała za dobry znak i wzięła małą do siebie. Der była na jej rękach dopóki do salonu nie wszedł Niall. Od razu wyciągnęła do niego łapki... Przywiązanie Dercy do Nialla było strasznie silne. Tych dwoje tak do siebie ciągnęło, że gdy się dopadli już nikt ich nie rozłączył. A ich rozmowy, gesty i głupawki rozczulają wszystkich. cofnijmy się do świąt Bożego Narodzenia...




- A co ciałeś dośtać od Mikołaja?
- Chcę kuuuuupę jedzenia! Wiesz takiego co Mamusia zabrania... pizza, hot-dogi i w ogóle. A ty?

 - Piiiiiiizziaaaaa! A cemu mamusia zablania?
- Bo według niej to jest nie zdrowe.
- Wsystko co najlepsie jest niezdlowe...- pokręciła główką, a wszedł Liam, który już nie wierzył w Mikołaja.- Liiiiiiiaś! A Ty cio cesz na Święta?
- Ja? Chcę żeby wszystkie łyżki zniknęły. - zażartował, siadając obok nich, koło choinki.
- Ale jak Mikołaj będzie potem jadł śwoją ziupę zanim psyleci?
- Można widelcem, pamiętaj Mała łyżki to zło. - gdy przyszedł Harry spytała go o to samo.
- Kotka. - odparł z uśmiechem. Gdy przyszedł Zayn i powiedział, że Mikołaja nie ma, Dercy zrobiła duże oczka i wskazała na niego paluszkiem.
- Jak śmieś mówić zie Mikołaja nie ma?! Aaaaaaaaaaa! Zgiń niedobly klasnoludku! - wykrzyknęła na cały głos i schowała się za Blondynem. Zawiesiła rączki na jego szyi i ze śmiechem pociągnęła go w tył na siebie. On wziął ją za rączki w górę a sam się położył. Podrzucił ją kilka razy w górę a później przytulił mocno .Harry podstawił im jemiołę a Dercy doskonale wiedziała co to oznacza. Blondynek otrzymał soczystego buziaka prosto w usta i wszyscy wybuchli śmiechem.

Dnia pierwszego kwietnia Dercy weszła do salonu i stanęła przed Niallem siedzącym na kanapie.
- Najl... nie lubiem Ciem wies? - udała poważny ton a on założył ręce.
- A wiesz, że uprałem Twojego misia i odpadło mu uszko i rączka?
- Ooooooo… Ty wledny... zjadłam ci wsystkie deselki, któle tak lubis.
- Tak? A ja przerobię Twój pokój na bar.
- Ciekawe cio w nim będzie skolo ktoś to wsystko zje...
- A wygadane to masz po Tatusiu. - wziął ją na kolana- prima aprilis.
- Powasnie cie nie lubię wies?
- A to niby dlaczego?
- Daj usko, zdladzem ci tajemnice...
- No słucham.- nachylił się a ona rozejrzała się, czy nikt nie podsłucha i wzięła głęboki wdech.
- BO CIĘ KOSIAM WALIACIE!

Albo sytuacja z udziałem chłopaków...

Niall z Dercy w wesołym miasteczku na samochodzikach.
- Sybciej, sybciej! Walnij tamtego!
Niall przyspieszył aż walnął go samochodzik z Zaynem i Hazzą. Robili za radiowóz. Zayn prowadził, a Hazz krzyczał.
- Łiiiiiiłuuuuuuu łiiiiii łuuuuu łiiiii łuuuu...
Kiedy jazda dobiegała końca Malik wyszedł "radiowozu" i kucnął niczym gangsta przy ich samochodziku.
- Bilet na samochodziki i dychę proszę...

- Nie. - założyli oboje ręce i odwrócili do niego plecami.
- Dyskusja z władzami? Mandat w postaci kupienia mi waty cukrowej, bo głodny jestem...
- Wataaaa! - Niall uległ, Pomógł Małej wyjść z samochodziku i z nią na rękach wszyscy wybrali się na watę.


A teraz to wszystko jakby minęło.. Te chwile być może już nigdy się nie powtórzą.. Dercy już nie będzie mogła go przytulić, uciekać przed nim.. wszystko to mogło przepaść.. w kilka sekund... 

sobota, 5 stycznia 2013

dwadzieścia osiem ♥


Ale wróćmy do początku. Kim dla Niall’a jest Vanessa? Jego przyjaciółka od szczenięcych lat, powierniczka sekretów... ale dla niego była też kimś więcej, o czym powiedział Liamowi podczas ich wyjścia na kręgle. Ponieważ chłopcy przy okazji się założyli kto wygra a potem ciągle remisowali więc każdy postawił po trzy piwa drugiemu i lekko nawaleni poszli do domu. Po kilku dniach Van przyjechała do Londynu. Ich przywitanie na lotnisku trwało.. i trwało... i trwało. Niall nawet zapomniał o bólu brzucha, który dokuczał mu od rana.
- Niaaaaaaaaaaaaaaa..- długo potrafiła wytrzymać na jednym wdechu -aaaaaall!
- Vaaaaaniii!
I tak rzucili się w sobie w ramiona.. ale co im się dziwić, skoro najlepsi przyjaciele nie widzieli się od 5 lat? A Horan mocno się przywiązuje.
- Tęskniłam blondasie.
- Ja też. Nadrobimy dzisiaj to wszystko.
- To gdzie idziemy?
- Na obiad. Potem do kina... ale najpierw na obiad. - wyszczerzył się na co ona wybuchła śmiechem. Po zawiezieniu jej bagaży do domu zespołu poszli do Nando's a potem do kina. Komedia romantyczna to było to. Znaczy dla nich... pozostali widzowie nie byli zadowoleni gdy ze śmiechem odgrywali najromantyczniejsze sceny. Potem wrócili do domku, gdzie długo opowiadali sobie co się z nimi działo przez ten cały czas. Niestety wieczorem blondynek znowu poczuł nieprzyjemne skurcze. Vanessa siedząca w jego pokoju, czekając na przyjaciela, który wyszedł po przekąski, usłyszała huk.
- Niall? Coś się stało?
- Ee... nie. Zaraz przyjdę, chwila.
- Aa.. no dobrze.
Na chwilę wszystko ucichło. Po krótkiej chwili dziewczyna znów usłyszała huk, tym razem o wiele głośniejszy. Zaniepokojona wybiegła na korytarz i z przerażenia zasłoniła dłonią usta. Niall leżał na ziemi zwijając się z bólu, a wokół niego rozlany sok i rozrzucone kanapki.
- Niall! Co ci..
- Aaaaa! - krzyknął boleśnie na cały głos i niemożliwie wręcz przyspieszył oddech.
- Niall, co się dzieje? Niall..
- Booooli..
- Spokojnie, już dzwonię po pogotowie.. - Vanessa sparaliżowana strachem doskoczyła do niego z telefonem w ręku. Horan wyglądał... oczy nie przypominały już łagodnych wód oceanu spokojnego. Raczej burzę na morzu. Łzy niczym statki rozbijały się na niemal granatowej powierzchni tęczówek blondyna by po sekundzie spłynąć po śniado bladej skórze jego policzków. Bolesne jęki chłopaka na nowo rozcinały serce jego przyjaciółki, odbijając się echem o ściany.
- Van.. pomóż mi. Proszę... - wyszeptał błagalnie zaciskając zęby i dłonie znajdujące się na brzuchu, źródle bólu.
- Niall, trzymaj się, jestem przy tobie, spokojnie...
- Pomóż m.. aaaa! Ooooooogh...
Karetka przyjechała po 15 minutach, które dla nich wydawały się wiecznością. Ratownicy na noszach wnieśli go do pojazdu i tam udzielono mu pierwszej pomocy. Tam też wykonano pierwszą reanimację...



- Siema Niall, jak t…?
- Tu Vanessa. Chodzi o Nialla.. on.. - po drżącym głosie dziewczyny, Liam już wiedział, że wydarzyło się coś złego. - jest w szpitalu, nie wiem, co mam robić, niech tu ktoś przyjedzie..
- Będę za 10 minut.
- Liam, nie roz.. - usłyszała trzy sygnały oznaczające zerwane połączenie. 600 sekund później Payne pojawił się w szpitalu razem z resztą chłopaków. W domu zostali Mel i Lou ze względu na chorobę Dercy.
- Powiedzcie im, że nie mogą pozwolić mu odejść, nie wytrzymam tego...
- Vanessa, spokój. co się stało?
- Bo.. byliśmy w kinie i w ogóle.. a potem on w domu wyszedł po coś do jedzenia.. i jak go potem widziałam, to leżał na ziemi zwijając się z bólu. Reanimowali go w pogotowiu i..
- Serce nie pracuj.! - do ich uszu dopadł głos pielęgniarki. Vanessa doskoczyła do jego łóżka i chwyciła go za dłoń. Kolejny widok? Ich przyjaciel, a raczej bezwładne ciało unoszące się pod wpływem defibrylatora. Kolejne ładunki elektryczne przechodziły przez blondyna, próbując przywrócić mu życie. Jej serce także zamarło..  z przerażenia. Lekarz co chwila krzyczał o zwiększeniu napięcia a monitor nadal bezlitośnie pokazywał wciąż ciągłą linię... Chłopcy stali z boku, z każdą sekundą bojąc się jeszcze bardziej. Vanessa była blisko zawału. Roniąc kolejne łzy modliła się do wszystkich bóstw, by nie zabierały jej tak bliskiej osoby. Nastała godzina symbolizująca jego datę urodzin. Dwudziesta trzynaście.. trzynasty września.
- Straciliśmy go.. czas zgonu nastąpił o 21:13… 

______________________________________________________
Witamy w 2013 z nowym rozdziałem... dosyć wstrząsającym.

ZAPRASZAMY NA DWA NOWE ROZDZIAŁY:
1. http://yulastfirstkiss.blogspot.com/
2. http://forbidden-love-melanie-niall.blogspot.com/