sobota, 29 grudnia 2012

dwadzieścia siedem ♥

(!)Prosimy nie reklamować blogów pod rozdziałami tylko w zakładce "Spam"(!)

W kolejnych dniach Dercy zachorowała na ospę. Rano obudziła się z zapchanym noskiem. Zakaszlała cicho i usiadła na łóżeczko rozglądając się dookoła. Poszła do kuchni i klapnęła na pupę na ziemię. Uśmiechnęła się lekko sama do siebie i powoli wstała. Stanęła na paluszkach przy stole i sięgnęła po chusteczki. Poszła do sypialni swoich rodziców i puknęła lekko Mel w ramię. Przebudziła się po chwili i spojrzała na zegarek.
- Czemu nie śpisz?
- Nosek... i swędzi.
- Nie drap- wstała cicho, żeby nie obudzić Lou.
- Ale tio swędzi.- spojrzała na nią smutnymi oczkami. Mel wzięła ją na ręce i poszła do łazienki. Nalała wody do wanny, dodała olejku imbirowego.
- Siedź chwilkę, zaraz wrócę.- pocałowała ją w główkę i poszła do sypialni. Usiadła delikatnie na kolanach Lou i przejechała ręką po jego torsie.
- Mm.. co to za Ślicznotka tu siedzi?- powiedział lekko zaspanym głosem i otworzył oczy- i to w samej bieliźnie?
- Musiałam Cię jakoś obudzić. Obiecałeś mi buziaka. - założyła ręce.
- Pamiętam.- przyciągnął ją do siebie i pocałował namiętnie.
- Mm...- wymruczała przysuwając się bliżej usiadła na jego kroczu a on jeździł rękoma po jej udach i tyłku. Zaśmiała się cicho i wtuliła w jego pierś. 
- Kocham Cię.
- Byś spróbował nie. I zapnij mi stanik, bo się odpiął..- zaśmiali się obaj.
- Tylko jak to cholerstwo się zapina...- po kilku minutach mu się udało.
- Mamo! Jus mi zimno!
- Nauczysz się… kiedyś. - poszła szybko do Dercy. Mała stała w wodzie i dygotała z zimna.- przepraszam Słoneczko. - otuliła ją ręcznikiem i zaniosła do sypialni.- posiedź z tatą, zaraz przyjdę.  
- Ceśc. - uśmiechnęła się do niego.
- Młoda, pod kołderkę, szybko. -  położyła się obok niego i zakryła.
- Jak się spało?
- Dopse.. tylko swędziało mnie wsistko. - zasmuciła się.
- Ile Ty już jesteś chora? Ze trzy dni?
- Cy..- pokazała na paluszkach
- To niedługo będziesz zdrowa.
- Tio fajnie. Gdzie wyjdziemy? - przytuliła się do niego.
- Nie masz lęku wysokości co?
- Nie mam. Jestem odwasna. - zaśmiała się.
- To polecimy takim dużym balonem. Co Ty na to?
- Ale siupel! - zaklaskała w rączki. Mel weszła do sypialni.- mamusiu! Będę lecieć balonem! 
- Coś Ty jej obiecał?
- Lot balonem.-zaśmiał się a Mel westchnęła głośno.
- Chodź, musimy Cię ubrać.
- Idę.- wygrzebała się spod kołdry i pobiegła za nią. Ubrała ją szybko.
- Idź do kuchni, zaraz coś zjemy.
- Dopse.
- Lot balonem? Poważnie? Lou nie obiecuj dziecku czegoś, czego nie zrobisz..
- Przecież wyzdrowieje za kilka dni..
- Tak.. za kilka dni.. wylatujemy do Polski, zostajemy tam tydzień. Dzień po powrocie nagrywacie..
- No to zamiast balonem poleci samolotem. Zapomniałem.
- Ma pamięć i zapał po mnie.. nadal się łudzisz, że zapomni.? Eh.. Ty nadal robisz zanim pomyślisz.. a ja się starzeje.. - zdjęła jego koszulkę i mu podała.
- Starzejesz.? - zaśmiał się i przyciągnął ją do siebie.
- Tak.
- No proszę Cię.. - pocałował ją delikatnie w czoło.
- Gadam jak swoja matka, nic mi nie pasuje.. mam 17 lat do cholery. Powinieneś mnie wszystkiego uczyć.
- Uczyć.? - zmarszczył brwi i odgarnął jej grzywkę z czoła.
- Jestem młodsza a to ja noszę spodnie w tym związku panie Tomlinson..
- Oj tam. - zaśmiał się i pocałował namiętnie. Zarzuciła ręce na jego szyję i przylgnęła całym ciałem.
- Wasza córka domaga się jedzenia. - zaśmiał się Zayn.
- Wejdziesz jeszcze raz bez pukania a wyrzucę przez okno jasne?
- Tak, tak. - legnął się na łóżko. Ubrała się i podeszła do niego.
- Wygodnie.?
- Nawet. - pociągnęła go w dół na ziemię a Lou zaczął się lać.
- A teraz.?
- Ałaa. - chwycił się za plecy.
- Biedactwo.. może to Cię nauczy pukania.
- Dobra. Przepraszam. Lepiej?
- O wiele. - przytuliła go.- jak będzie bolało dalej to mów.
- Już nie boli.- zaśmiał się. 
- Spoko. Chciałam Ci zrobić masaż ale skoro tak..
- Oj, boli. Matko, co za ból.!- złapał się za plecy.
- Jasne. Daj znać, jak faktycznie będzie boleć.
- Mamo.. zlobis mi płatki.?- Mel widząc minę Lou wzięła małą szybko i pobiegła do kuchni. - cekoladowe.!- zaklaskała w rączki. Wyjęła płatki i zalała mlekiem. 
- Siadaj szkrabie. - postawiła miseczkę na stół i zaczęła robić kanapki.. Dercy usiadła na krześle i wychyliła główkę. Wzięła plastikową łyżkę w całą rączkę i łowiła płatki. Naprzeciw niej usiedli Harry i Liam.
- Głodni.? Robię kanapki..
- Jak robisz to nam też.- uśmiechnął się Liam a Dercy ze skupieniem jadła płatki. Postawiła przed nimi talerz, sama skubnęła jedną i usiadła na blacie. Młoda, gdy zauważyła, że wszyscy na nią patrzą podniosła głowę i uśmiechnęła się szeroko. Usłyszeli huk, Zayn spadł ze schodów. Mel zeskoczyła z blatu i podbiegła do schodów. Pomogła Zaynowi wstać.
- Co Cię boli.?
- Teraz to faktycznie plecy.. - skrzywił się z jękiem bólu.
- Jejciu.. czemu spadłeś?
- Macie fajnego chomika, ale wolę go w klatce.. - zaśmiał się cicho.
- Boli coś prócz pleców.?
- Nie.. nie czuję.
- Czego nie czujesz.?  poszła z nim do kanapy.
- Skupiam się na plecach..
- Teraz to Ci zrobię masaż. - uśmiechnęła się delikatnie i rozmasowała jego plecy.
- Jeden pozytyw katastrofy..
- Lou.. gdzie masz tego chomika?- Harry się wyszczerzył.
- Już w klatce. - zaśmiał się cicho.- Mel a ja dostanę taki masaż.?
- A spadłeś ze schodów.?- zdjęła mulatowi koszulkę,
- Mogę spaść..
- Nie odważysz się.. - spojrzała na niego z lekkim strachem.
- Może..
- Dobraa.. wieczorem. - wytknęła mu język.
- Dziękuję. - uśmiechnął się szeroko. Potem przyszła Dercy i usiadła na kolana Louisa. 

- Co się stało Ziejnowi?
- Chomik mu wszedł z majtki i spadł ze schodów. - zaśmiała się słodko.
- Włącimy telewizol?
- To wy oglądajcie a ja wezmę naszą ofiarę do pokoju.- Dercy podbiegła do telewizora.
- Dzie pilot? - Mel zabrała Zayna do sypialni z jego koszulką w ręku.
- Lou będzie zazdrosny. - podłożył sobie ręce pod głowę.
- A co? Odbiłeś mu już dziewczynę.?
- Nie, ale będzie zazdrosny. Wiem to.
- No za coś mu w końcu zrobię ten masaż nie.?
- Rozumiem. Czyli to nie będzie taki zwykły masaż.? - położył się na brzuchu. Usiadła mu na kolanach.
- Na masaż u mnie trzeba zasłużyć..
- A ja czym zasłużyłem.? Tym, ze spadłem ze schodów.? - zaśmiał się.
- Może.?
- Ty w ogóle na mnie siedzisz.?
- Noo..
- Nic nie czuję.. ważysz coś.?
- I to dużo. Nie czujesz przez upadek. - usiadła mu na tyłku.- a teraz.? 
- Ty wcale nie ważysz, mówię Ci. Piórko. Delikatnie Cię czuję. Zgrubnij.!- wybuchł śmiechem.
- Ty bo jak zrobię coś, żebyś mnie poczuł to Ci ciśnienie w bokserkach skoczy.
- Ale śmieszne..
- Chcesz się przekonać.? - poruszyła zabawnie brwiami.
- Nie dzięki. Zostawię to Louisowi.
- Boisz się, ze Cię przyłapie i znienawidzi.. taki przyjaciel to skarb.
- Widzisz, jestem dobrym przyjacielem.
- Wiem. I za to Cię uwielbiam. I tak bym Lou nie zdradziła..- pocałowała go delikatnie w skroń.
- Wiem.
- Czyli bez obaw mogę Ci powiedzieć, że masz fajny tyłek.?
- Bez.. - zaśmiał się.
- Good. Masz fajny tyłek. -wyszeptała mu na ucho.
- Dzięki. - zaśmiał się znowu. - byłaś na kursie masażu.?
- Daawno. Przed Londynem..
- Co Ty nie robiłaś przed tym Londynem.?
- Śniłam, że pewnego dnia Zayn będzie tego potrzebował i poszłam na kursy.
- No i widzisz.. - przymknął oczy. 
- Widzę.. czyli najgorsza nie jestem..
- Co Ty? Mi jest bardzo przyjemnie
- A boli jeszcze.? - schyliła się i połaskotała nosem jego dwudniowy zarost.
- Już mniej - zaśmiał się cicho.
- Dobrze. Ale tak szybko Cię nie wypuszczę skoro już mam nad Tobą władzę..
- Ja nie chcę widzieć miny Louisa.
- Lubię jak jest zazdrosny..
- No tak. - zaśmiał się cicho.
- To za te wszystkie dziewczyny, które przytula. Poza tym chyba mogę?
- Możesz, możesz. To są fanki.
- Ach.. nie pocieszyłeś mnie zbytnio.. - przejechała palcem od jego szyi po materiał spodni.
- Weeeź. - zaśmiał się cicho.
- Wiesz dobrze, co one potrafią.. - oparła głowę o jego plecy.
- Wieem. Niestety.
- Więc nie może mieć mi za złe tego, co tutaj robimy..
- A co robimy?- zaśmiał się.
- Przytulam się do Twoich pleców jakbyś nie zauważył..
- Ale masaż umiesz robić..- uśmiechnął się.
- Dziękuję. - położyła się głową na jego kolanach.
- Idziemy do salonu.?
- Ale na pewno wszystko ok.?- podała mu koszulkę.
- Tak. Dzięki.
- No to jazda- rzuciła w niego poduszką i wstała. Weszli do salony, Mel usiadła obok Lou i Dercy. Wszyscy trochę dziwnie się spojrzeli. Lou od razu mocno ją objął.
- Noo.. Zayn tłumacz się. - zaczął Harry
- Z czego mam się tłumaczyć.?
- Jak chomik wlazł.. tam gdzie światło nie dochodzi.
- Proste, że Louis go tam wpuścił. - Mel odsunęła się i spojrzał na Lou.
- To prawda.?
- Emm.. no..- podrapał się po głowie.- no tak.
- Pożegnaj się z olejkiem rozgrzewającym do masażu. Coś jeszcze zbroił.?
- Em… Chyba nic. - zaśmiali się cicho. 
- Masz szczęście, że Cię kryją. - oparła głowię o jego ramię, otulił ją i patrzył na Dercy, która bawiła się jakimiś wisiorkami.
- Co dzisiaj robicie.? - położyła nogi na jego kolanach a on od razu zaczął je gładzić.
- Ja nie wiem. Chłopaki.?
- Nie wiem.. Niall z Vanessą, czyli dzisiaj nic z niego nie będzie..
- Vanessa.?- zmarszczyła brwi.
- Jakaś jego przyjaciółka od piaskownicy.
- Z Irlandii.? - splotła palce swoje i Louisa.
- Nie, Niall do piaskownicy leciał do Afryki.- zaśmiali się wszyscy
- Ale śmieszne.- śmiała się z własnej głupoty.
- Och.. ten mój dowcip. - Harry się się pochwalił.
- Tak brawo Hazza.
- Och dziękuję, jak miło być docenionym.
- Czy ktoś jeszcze oprócz Harolda nie wyczuł sarkazmu?- Harry wstał i po chwili przeszedł ze słownikiem.
- Hmm.. nie ma tu takiego słowa. - Mel walnęła się z otwartej dłoni w czoło.
- Tak wiem, dotarło do Ciebie.. nie martw się.
- Harry bo jak wstanę.- położyła głowę na kolana Liama.
- To się  przewrócisz. - wytknął jej język. Westchnęła głęboko i rozmasowała skronie.
- Głowa Cię boli.? - Liam zastąpił jej dłonie.
- Nie.. nie mogę z głupoty Hazzy. Dzięki.
- Częsta przypadłość u nas w domu..
- Dercy syropki łyknięte.?
- Ee… Taak. - zwinęła co się dało i zwiała do pokoju.
- Dercy wracaj. - Harry nie wyrabiał z beki z biegu małej.
- Pójdę po nią..
- Nie, nie można po nią wszędzie chodzić. Dercy.!
- Nie cie silopków.!
- A chcesz lecieć do Polski.?
- Jeśli mam to pić to nie.!
- Ech.. daj mi minutę a sama Cię o nie poprosi..
- Czekam. Czaruj
- Nawet rąk nie użyję. - schował ręce za plecy i ruszył do pokoju. Po chwili wybiegła Dercy.
- Daj mi te salopki ploosie.
- Co Ty.. jak Ty.? - wzięła ją za rączkę i poszły do kuchni. Harry wyszedł z pokoju ze swoim triumfalnym uśmiechem.- otwórz buzię.
- Aaa..- otworzyła szeroko. Mel podała jej łyżeczkę ze zdziwieniem. Po chwili drugą. Kucnęła przed nią.
- Skarbie co powiedział Harry.?
- Nie mogie powiedzieć. - zaśmiała się i wybiegła do salonu. Mel poszła do pokoju i usiadła koło Louisa. Dercy ułożyła się na Harrym i bawiła jego palcami.
- Too.. Harry.. jak to zrobiłeś.?
- Moja słodka tajemnica.- wyszczerzył ząbki gładząc rączki małej.
- Yy... ok. -chwilę później Harry i Dercy byli tak pochłonięci sobą, że nie słuchali już nawet na rozmowę.
- Kurde.. co on jej powiedział.? - Mel spojrzała na Lou.
- Mnie pytasz.? Ale Harry potrafi coś powiedzieć, żeby każdego przekonać do wszystkiego..
- Mhm.. - usiadła mu na kolanach przodem do niego i wtuliła mocno. 
- Pieszczoch mój. - zaśmiał się i objął. Zaśmiała się w jego koszulkę i przysunęła bliżej. Zsunął się trochę na kanapie do pozycji półleżącej a ona oplotła go nogami w pasie wsuwając je w szparę pomiędzy nim a kanapą.
- No jeszcze się całować zacznijcie.. - zaczął Liam.- wiecie.. możemy wyjść..
- A tam. Poleżeć nie można.?
- Można, ale wy to robicie tak.. dziwnie..
- Louis jest wygodny, trochę pocierpi. - zaśmiała się a Lou w odpowiedzi objął ją jeszcze mocniej.- ciągniesz za włosy.- odgarnął jej włosy na jedną stronę i pocałował w szyję. Zaśmiała się cicho, odnalazła jego rękę i splotła ich palce. Liam położył się na kolanach Zayna.
- Nudzi mi się. Co robimy.? Skoro ta parka już ma zajęcie..
- Payne telefon ci dzwoni..
- Ouuł..  - szatyn wyciągnął telefon i odebrał. - Siema Niall, jak t…
- Tu Vanessa. Chodzi o Nialla.. on.. – po drżącym głosie dziewczyny, Liam już wiedział, że wydarzyło się coś złego.

_______________________________________________________
Zapraszamy na nowy rozdział także tu:
http://yulastfirstkiss.blogspot.com/

Postać Vanessy możecie znaleźć w zakładce "Bohaterowie"

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! :**


piątek, 28 grudnia 2012

Liebster Award. ♥

Nasz blog został nominowany do Liebster Award przez bloga: http://direction-of-love.blogspot.com/.


Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę" Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań.

Pytania i nasze odpowiedzi:
1. Jak długo jesteś Directionerką? 
~Anita: 7 miesięcy 25 dni.
~Merry: 9 miesięcy i 4 dni.

2. Dlaczego jesteś Directionerką?
~Anita: Podoba mi się muzyka jaką tworzą chłopaki i ich sposób bycia. Poza tym będąc w tym fandomie na prawdę przeżywa się dużo emocjonujących chwil i poznaje wspaniałych ludzi.
~Merry: What Makes You Beautiful usłyszałam gdy byłam w trudnym okresie mojego życia. Po obejrzeniu teledysku ciągle ją gdzieś nuciłam, nie wychodziła mi z głowy więc postanowiłam włączyć komputer. Tak w moje życie weszły pozostałe piosenki. Potem chciałam się więcej dowiedzieć na temat szatyna w koszulce w paski i zaczęłam przeglądać, ściągać zdjęcia... to samo z resztą zespołu. Jestem Directionerką bo tych 5 debili sprawiło, że jakoś przetrwałam chwile, w których żegnałam się z życiem bo miałam już dość.

3. Którego z chłopaków cenisz najbardziej?
~Anita: Niall'a.
~Merry: Niall'a.

4. Dlaczego własnie jego? ( za co )
~Anita: Jak wszyscy wiemy Niall był (jest) najbardziej "hejtowany" przez ludzi. Zaimponował mi tym, że nie poddaje się i walczy o swoje.
~Merry: Mimo swojej niezwykłej nieśmiałości poszedł do programu a po wielkim sukcesie jaki odniósł zespół nie zmienił się ani odrobinę. Podziwiam za to, że ze strony innych spotkało go kilka incydentów takich jak "hejty" ale dał sobie z tym radę i nie przestał robić tego co kocha.

5. Największe marzenie?
~Anita: Spotkanie chłopaków i bycie na ich koncercie.
~Merry: Mieć okazję rozmowy z chłopakami, żebym mogła powiedzieć im jak wiele dla mnie zrobili, mimo że nawet nie wiedzą o moim istnieniu. Ale do tego to muszę nauczyć się angielskiego.

6. Ulubiona piosenka z albumu Take Me Home.
~Anita: Kiss You
~Merry: C'mon c'mon

7. Co kojarzy Ci się z zespołem One Direction?
~Anita: Przede wszystkim wielka przyjaźń ale także wiele śmiesznych sytuacji.
~Merry: Wieczne dzieciństwo, radość zabawa.

8. Dlaczego prowadzisz bloga?
~Anita: Piszemy opowiadanie wspólnie. Na początku miał to być krótki imagin. Mi osobiście sprawia to przyjemność po ciężkich dniach w szkole.
~Merry: Zaczęło się od planu pisania imaginów bo w ten sposób czytelniczki mogą wyobrazić sobie co by było gdyby znały chłopców i w ogóle. Ale jeden prosty imagin zmienił się w opowiadanie, w którym ukazujemy chłopców w innym świetle. Pokazujemy to, że oni także mają swoje wady, problemy, słabości i dziwactwa.

9. Jesteś tolerancyjna?
~Anita: Zdecydowanie tak.
~Merry: Jeśli ktoś ma zainteresowania inne niż ja to nie wyśmiewam się. Wiem, że to ja jestem inna, staram się żyć oryginalnie. Ale bądźmy szczerzy. Tolerancja za tolerancję, nie śmieję się z zainteresowań innych, niech inni nie "hejtują" moich, bo potrafię bronić swoich wartości.

10. Co jest dla Ciebie w życiu najważniejsze?
~Anita: Przyjaźń i rodzina.
~Merry: Prawdziwi przyjaciele. Bez nich życie już nie jest tak kolorowe i nie przypomina wiecznej zabawy.

11. Cytat/słowa które prowadzą Cię przez życie/Twoje ulubione?
~Anita: Czujesz marzenia? Każde z nich jest do spełnienia.
~Merry: Złote myśli Zayna Malika, ale nie umiem wybrać najlepszej. Poza tym to "bądź sobą" i "żyj jak najlepiej potrafisz".

Nominowane blogi:
1. http://wtymsamymkierunku-onedirection.blogspot.com/
2. http://one-direction-moje-opowiadania.blogspot.com/
3. http://sweetheartforget.blogspot.com/
4. http://les-miserables-1d.blogspot.com/
5. http://pechowe-szczescie-czy-szczesliwy-pech.blogspot.com/
6. http://i-can-be-your-shelter.blogspot.com/
7. http://believeloveatfirstsight.blogspot.com/
8. http://onelove-direction.blogspot.com/
9. http://wishmeyourself.blogspot.com/
10. http://unromanticgirlfriend.blogspot.com/
11. http://could-freeze-this-moment-in-a-frame.blogspot.com/

Nasze pytania:
1. Czy jest coś co wkurza Cię w zachowaniu chłopaków?
2. Jak to się stało, że zostałaś Directionerką?
3. Ulubiona piosenka One Direction.
4. Co najbardziej podoba Ci się w byciu Directionerką.
5. Należysz jeszcze do jakiegoś fan-domu?
6. Co sądzisz o związkach chłopaków?
7. Grasz na jakimś instrumencie?
8. Jesteś shipperką Larrego?
9. Jakie wartości w życiu są dla Ciebie najważniejsze?
10. Co Twoi rodzice uważają o One Direction?
11. Byłaś/ będziesz na ich koncercie?

PROSZĘ NAS JUŻ NIE NOMINOWAĆ!

sobota, 22 grudnia 2012

dwadzieścia sześć. ♥

"- Bo ja.. chcę spytać cię o coś ważnego.. Mel, czy Ty.. "


- Mel czy ty.. zgodzisz się za mnie wyjść?
- Dercy skarbie, idź do wujków, zgoda?
- Dopse.. - pocałowała w policzek klęczącego już Louisa i z dziecięcym chichotem pobiegła do chłopaków, a szatyn z sekundy na sekundę coraz bardziej się denerwował.
- To jak kochanie? Uczynisz mnie najszczęśliwszym facetem pod słońcem? - co on czuł? Zapewne modlił się w duszy, by dała mu jakiś znak, by się zgodziła. Jego serce biło jak dzwon w rytm jednej z symfonii Beethovena. Sekundy grozy, gdy uklękła naprzeciw niego i spojrzała ze łzami w oczach na pierścionek. Potem, jakby ktoś podmienił mu nuty i nagle stanęło, gdy rozchyliła swoje pełne wargi i wypowiedziała jedno magiczne słowo, po którym o mało co nie wybuchło tysiącem uderzeń na minutę. Po pierwszym szoku, drżącą ręką założył jej skrzący srebrny krążek z diamentem, którego blask był dla Louisa niczym w porównaniu do bijących szczęściem, szmaragdowo zielonych oczu ukochanej. Marcelina rzuciła mu się w ramiona, a z tyłu dało się usłyszeć gwizdy, wiwaty i oklaski. Jak można było się spodziewać, Dercy wypaplała wszystko chłopakom a ci, zaciekawieni, zaraz powędrowali w miejsce akcji. Szczęśliwa para jednak nawet nie zwróciła na nich uwagi, widzieli tylko siebie. Loczek jednak zaczął się niecierpliwić i spojrzał na zegarek.
- Trzy.. dwa.. jeden.. dobra, pasta!
- Basta idioto. - Zayn pacnął go w tył głowy.- serio, loczek, nie używaj obcego języka, jeśli go nie potrafisz, bo nawet konie się z ciebie śmieją.
- One się do mnie uśmiechają. Śmieją się z ciebie, przyjrzyj się, jak ty wyglądasz.
- Harry.. to nie ja mam gigantyczną plamę na białej koszulce..
- Ej, wpadłem w błoto.. - obronił się a Horan wybuchł śmiechem i wyszeptał do Liama, stojącego obok.
- Może by mu powiedzieć, że to nie błoto tylko tak zwany nawóz naturalny jednego z koni?
- Niech tkwi w błogiej nieświadomości, hahaha.
- Idziemy na lody?
- Tiaaaaaaaaaaak! - Dercy od razu wybiegła, a Zayn za nią.
- Najpierw do nas, muszę się przebrać.
- Nie jest źle loczuś.. - Niall objął go ramieniem, ale zaraz puścił i się lekko odsunął. - Jezu, jak ty capisz..
- To błoto!
- Oczywiście kochanie. Chodź.. tylko.. odsuń się odrobinkę..
- Tak? - zrobił krok od niego.
- Jeszcze trochę… idealnie. - zaśmiał się i wszyscy opuścili stajnię.
Lou i Mel udali się do siebie, gdzie najpierw obejrzeli jakiś film, zajadając się popcornem, a potem wyłączyli telewizor. Louis zaczął się bawić włosami swojej narzeczonej.
- Lou.. co ty robisz.?
- Masz fajne włosy, takie miękkie i pachnące.
- Ćpałeś coś.?
- Niee.. - zaśmiał się głośno.
- Muszę je troszkę ściąć.
- Ale nie za dużo, proszę.. - zrobił słodkie oczka i poklepał swoje kolana.- połóż się.
- Nie, lubię swoje włoski. - zrobiła o co prosił i zaraz leżała głową na jego nogach.- do ślubu muszą być dłuuugiee, żebym mogła jakąś ładną fryzurkę zrobić.
- O tak.. to będzie wyjątkowy dzień.
- Ale najpierw lecimy do Polski na ślub mojego brata.
- Zaprosił cię?
- Też się zdziwiłam.. że matka mu pozwoliła.. z resztą oboje nie byli zadowoleni z faktu, że w takim wieku zostałam mamą..
- Czyli trzeba kupić ci sukienkę, Dercy też..
- I buty! I dla ciebie garnitur. Aj, będziesz bosko wyglądał..
- I tak mnie przebijesz.. no nic, czyli lecę do Polski, fajnie.
- Jakoś się wam tam nigdy nie spieszyło..
- To nie my, tylko Paul.. nigdy jakoś nie mogliśmy dostać koncertu w Polsce..  byłem tam już, ale sam. Po ciebie.
- Kiedy ty byłeś w Polsce?
- Trzy lata temu, jak podczas mojego wywiadu dla jakiejś gazety, w czwartym miesiącu ciąży spakowałaś się i uciekłaś. Pojechałem za tobą..
- A pamiętam.. niczym Romeo wspiąłeś się po żywopłocie i wszedłeś na balkon, Gdy ani ja, ani moja mama nie chciałyśmy cię wpuścić do domu..  to było słodkie.
- Pchała mnie do tego miłość do mojej ukochanej małolaty.
- Małolaty?
- Jestem starszy o sześć lat, więc wiesz..
- Taaaak, a potem musiałam cię opatrzyć, bo mój sześć lat starszy facet zranił się małą igiełką i zrobił sobie ałka a paluszek.
- To bolało..
- I tak Cię kocham.
- No wiem.
Na tym skończyła się ich rozmowa. Lou schylił się i złączył ich spragnione siebie usta w namiętnym pocałunku, który z sekundy na sekundę przeistaczał się w gorącą walkę o przewagę. Mel szybko się podniosła, usiadła mu na kolanach i zjechała wargami na jego szyję, a on mruknął i zacisnął dłonie na jej pośladkach, przez co aż podskoczyła. Sytuacja równie szybko się zmieniła. Muśnięcia delikatnej skóry na szyi Mel, w wykonaniu Louisa były niczym dotyk motyla czy powiew morskiej bryzy. To uczucie opatuliło całe jej ciało i zamknęło w oceanie bezdennej przyjemności. Całą sytuację przerwał odgłos tupotu małych stópek.
- Dokończymy to kiedyś..
- Chyba raczej dziś w nocy.. - zaśmiał się, a w drzwiach pojawiła się Dercy. - cześć mała, jak  lody?
- Zimne, a jakie miały być?- zachichotała uroczo, a Lou położył ją na swoje kolana i zaczął ćwiczyć jej nóżki
- Mądrala. Sama przyszłaś?
- Miee.. Halluś zalas psyjdzie.
Czy Harry przyszedł, pytacie? Nie przyszedł.. zrobił wejście smoka. A było to tak..
- Hej, mogę dzisiaj zabrać Dercy do nas na noc? Jasne, że mogę. Tak, zje z nami kolację, spokojna wasza rozczochrana, napije się mleczka, wykąpie, ubierze w piżamki i ładnie ją utulę. Nie, nie pójdzie późno spać, punkt dziewiąta leży w łóżeczku. Zaraz.. Zayn gotuje, to trochę potrwa, punkt dziesiąta leży w łóżeczku. Tak, spakowałem jej butelki, smoczki i misie, nie, nie będę latał przy niej nago, nie podam jej czekolady na noc, przybiegnę jeśli będzie się coś z nią działo, jeśli będzie taka potrzeba to wynajmę eskortę policyjną, żeby szybciej dostać się do szpitala i oddam własne płuca, żeby tylko oddychała. Super, widzimy się jutro rano, miłej zabawy, hej!
I Tyle było po nim śladu. Zabrał Dercy, wózek i wypchaną po brzegi torbę i już go nie było. Louis poszedł do sypialni. Tam rozstawił wszędzie świece, usypał płatki róż, które już wcześniej przygotował. Następnie włączył wolną balladę i wrócił do niej.
-zapraszam. - ujął jej dłoń i zaprowadził do pokoju. Wrażenie było piękne, bardzo romantyczne. On objął ją w pasie, ona zarzuciła ręce na jego szyję i już nie potrzebowali żadnych słów. Mówili do siebie językiem tańca, kołysząc się wolno w rytm melodii. Gdy oderwał się od niej mogła poczuć jego ciepły oddech, mogła zobaczyć żar bijący z jego magicznych, pełnych pasji tęczówek, w których dało się ujrzeć sztorm na otwartym morzu.. mogła usłyszeć cichy szept, mówiący o tym, jak bardzo jej pragnie.

_______________________________________
Razem z Merry chcemy złożyć Wam  życzenia Bożonarodzeniowe. :)
Dużo śniegu, smakowitej rybki, lekkiej i niegroźnej chrypki, uśmiechu od ucha do ucha i pogody ducha w nadchodzące święta! No i wiecie One Direction pod choinką! :DD



sobota, 15 grudnia 2012

dwadzieścia pięć. ♥

"- Kocham cię.- wpił się w jej szyję, a jej oddech przyspieszył.
- Ii…cięcie! Mamy to! Piękna scena. -w drzwiach stali Harry i Zayn"



Nawet się nie zorientowali, gdy Lou cisnął w nich poduszką.
- Wypad, bo poczujecie te poduszki tam, gdzie promienie słoneczne nie dochodzą.
- Czyli, że w szafie?
- Won.
- Już, już. O rabusiu, czy to jest chomik? 
Malik zaraz dopadł do klatki z gryzoniem, a Tomlinson strzelił palcami w ramach groźby.
- Zaaaaaaayn, chodź, bo on coś planuje! -Loczek zaraz go chwycił za rąbek koszulki i siłą wyciągnął z pokoju. Poszli do siebie i włączyli telewizor.
- Przyjdzie ktoś jutro, czy mogę się schlać?
- Nie! Jeszcze Dercy przyjdzie i co?
- Dobra, kupię Kubusie. Nie stęsknij się!
- Spróbuję.. - mulat się zaśmiał a Harry wyszedł.
Wrócił pół godziny później.
- Wytrzymałeś?
- Było trudno, ale dałem radę..
- Och, też tęskniłem kochanie.- cmoknął go w policzek i ze śmiechem wszedł do pokoju. Cały wieczór spędzili na piciu Kubusiów, które wraz z ich głupawą sprawiły, że szybko zasnęli przed TV.
Następnego dnia pogoda sprzyjała, więc wszyscy prócz Dercy zastanawiali się jak spędzić czas. Trzylatka natomiast gaworzyła coś po swojemu na rękach Louisa, raz się śmiała, raz się dziwiła. W końcu pojawił się pomysł
- Idziemy na konie?
- Tak! -Mel zaraz się wyrwała. - tak, tak, tak idziemy.
- Nie, nie, nie.. ona nie może, a jak się coś stanie?
- Eh.. to idźcie beze mnie.. -mruknęła i poszła do sypialni, a Lou zaraz poszedł za nią.
- Dobra.. możesz iść, ale masz uważać, jasne?
- Jasne! -  to było to, co chciała usłyszeć. Już nie mogła się doczekać, gdy zobaczą jej jazdę. Trenuje jazdę konną od ósmego roku życia, więc nie jest byle amatorem. Swój strój jeździecki schowała do torby, ubrała małą i wyszli.  Dercy na koniu jeździła z Niallem, a Harry poczuł się na tyle pewny, że zaproponował jej zakład. Mel oczywiście zgodziła się i loczek pojechał pierwszy. Jak na amatora był dobry. Marcelina do końca udawała, że jest nowa w tych sprawach. Gdy ruszyła, pokazała swoją prawdziwą naturę, a chłopakom szczeny opadły. Każdy patrzył na nią z szeroko otwartymi oczami, a Dercy klaskała wesoło w rączki za każdym razem, gdy jej mama przeskakiwała kolejne przeszkody. Gdy skończyła, zadowolona podjechała do nich.
- Harry, moją kasę proszę.
- Jaką kasę? - Styles udawał, że o niczym nie wie.
- Dobra, wiesz co? Po prostu mnie przytul i będzie po sprawie.
- Już. -wyszczerzył się i już do niej podchodził, ale Lou go ubiegł i zamknął w swoich ramionach.
- Zazdrośnik. - zaśmiała się i wyszeptała mu coś na ucho, po czym zaraz ją puścił. - no Harry, chodź.
- Nie dzięki, nie wiem co wy kombinujecie.
- Boisz się?
- Ciebie nie.. jego tak.
- A mnie masz przytulić, czy jego?
- Ciebie.. - przytulił się do niej w końcu, a ona niepostrzeżenie wyciągnęła mu portfel.
- Kto idzie na lody? Harry stawia.
- Wcale nie..
- Jak nie, jak tak? - pomachała mu portfelem przed oczami ze śmiechem. On za to wziął jej telefon i zwiał. Tam zaczął dzwonić do wszystkich i robić jej obciach. Mel jednak się tym nie przejęła, posadziła Dercy na konia i ruszyła w stronę stajni.
- Fajnie jeździs mamusiu.
- Jeżdżę od dziecka Skarbie.
- Ja tes tak cee!
- To nauczymy cię tak, żebyś zdobywała nagrody, zgoda?
- Zdobywałaś naglody?
- Pewnie. Medale i puchary..
- Pokazes mi?
- Oczywiście młoda. Zobacz, jakie ładne koniki.
Podczas gdy dziewczyny podziwiały różnorakie konie, Loczek wrócił z pustym kontem na telefonie Marceliny.
- W taki łatwy sposób straciłem kasę..
- Ale widać, że ona uwielbia to robić.
- A co mnie to obchodzi? Przegrałem pięć dych!
- Biedaku ty.. - Lou się zaśmiał i poszedł do dziewczyn. Zanim jednak do nich doszedł, postanowił wszystko sprawdzić. Poszperał po kieszeniach, wziął kilka głębokich wdechów, poprawił włosy i.. stał jak wryty. Tak się stresował, że nie mógł wykonać ruchu. Serce nagle zaczęło bić kilka razy szybciej, niż u przeciętnego człowieka.  Mimo tego, ogarnął się jakoś i doszedł do nich.
- Emm.. Mel?
- A ten jest typow.. tak?
- Mogłabyś się do mnie odwrócić?
- Jasne. - zaraz posłusznie wykonała jego prośbę i stanęła z nim twarzą w twarz.
- Bo.. jesteśmy razem już długo.. wiesz, jak Cię kocham.. tyle razem przeszliśmy, mamy córkę i..
- Louis! - zaśmiała się cicho z jego jąkania - do czego to zmierza?
- Bo ja.. chcę spytać cię o coś ważnego.. Mel, czy Ty.. 


sobota, 8 grudnia 2012

dwadzieścia cztery. ♥

" - Nie zdradziłem cię przecież no.. chłopaki powiedzcie coś.. – rozejrzał się po chłopakach, którzy patrzyli na niego z dezaprobatą. Oczy zaszły mu łzami, nie wiedział, co ma teraz zrobić. "


- I jeszcze masz tupet tu przychodzić, nawet mnie nie pocałować i się dziwisz, że robię sobie z ciebie jaja?! -żadne słowa nie opiszą miny Tomlinsona w tej chwili. Zaśmiał się i pocałował ją namiętnie. - jesteś taki łatwowierny. Nie chcę słyszeć o żadnej lasce, jasne?
- Jasne, jasne.
Mała zaczęła przecierać oczka, aż usiadła na łóżko.
- Ceśc.
- No chodź tu. -posadziła ją sobie na kolana- jadłaś coś dzisiaj?
- Ciocia zrobiła naleśniki.
- A picie? Macie tu butelkę?
- Mamy.- Dan wyjęła z torebki.
- No Dan jesteś wolna.
- Ale ja się mogę nią zająć..
- Widzę minę Liama, chce stąd wyjść i to szybko. Tak zdrajco, o tobie mówię.
- No idźcie. - zaśmiał się Lou, widząc jak Liam ciągnie Dan za rękę.
- Słodcy.. no skarbie, kładziemy się i pić.
- Nie cie pić..
- A co chcesz robić? Zayn! Zostaw kroplówkę!
- Chcę Cię zbadać.
- Co chcesz?
- Zbadać.
- Kotek, jesteś za mała. Tylko lekarze mogą to robić.
- Tio ja będę lekasem, jak będę dusia.
- To tatuś cię pouczy. Ostatnio zachowuje się jak doktor.
- Tatusiu nauczysz mnie?
- Ee… Harry jest lepszy! I Zayn.. tak, Zayn umie.
- Naucicie mnie?
- Ee.. bo ten.. kupimy ci zestaw lekarza tak?
- Taaaak! - zawiesiła rączki na szyi mulata, gdy do sali wszedł lekarz.
- Dzień dobry młodzieży.
- Dobry!
- Myślę, że mogę Cię wypuścić, tylko założymy opatrunek. Zapraszam na założenie.
- Zajmijcie się małą i nie pozabijajcie się.- Mel się zaśmiała i wstała, a Dercy wyrwała się Zaynowi.
- Ja Cię z mamusią!
- To chodź Kruszynko.
Po 20 minutach przyszyły. Mel z podwiniętą koszulką, a Der z lizakiem.
- Przyniosłem ci dresy.- Lou się uśmiechnął, a Niall patrzył na lizaka.
- To twoje dresy.. czy ja w nie wejdę?
- Tak i jeszcze ci z tyłka spadną. -spojrzał z rozbawieniem na Nialla.- kupimy ci lizaka Horan. A ty chodź, ubierzemy cię.
- Ja się ubiorę, tylko daj te spodnie.
- Niee.. jeszcze coś się stanie. Siadaj. -wolno usiadła i założyła ręce na piersi. Założył do kolan, potem ona wstała. Założył materiał do końca, dotykając przy tym jej ud i pośladków.- chciałem to zrobić. -szepnął i się zaśmiał, a ona spłonęła rumieńcem.
- Idziemy. Chcę lizaka!
- Tak, tylko.. biorę Mel na ręce. Nie wziąłem butów..
- Zawsze o czymś zapomnisz głuptasie.
Niall wziął Dercy, Louis Mel a Harry.. no właśnie, Zayn się na nim uwiesił. Zatrzymali się pod sklepem.
- Ile można kupować lizaka?
- Nie wiem.- Lou zaczął walić głową w fotel.
- Ale mieli wybór.. w końcu wrócili.
- No ile można?
- Nie wiedziałam, którego, więc wziąłem każdy smak. -Mała od razu zwinęła jednego.
- Skarbie, nie można aż tyle lizaków..
- A Niall mose..
- Też nie. Zęby się wam popsują. Dziś już nie ma.
Po chwili dojechali. Mel od razu zasnęła w sypialni.
Godzinę później obudziła się, czując ciężar na kolanach. Zobaczyła, że stoi tam klatka z chomikiem, a obok wyszczerzony Louis.
- Tadaaaam!
- Jejku. Chomik? Dziękuję. -wstała powoli i pocałowała go namiętnie. On potem wyjął swoją szarą koszulę i jej ją założył.
- Uwielbiam Cię. -uśmiechnęła się napawając jego zapachem.
- Musisz nosić luźne bluzki, ale biust i brzuszek trzeba zasłonić przed Harrym. No i ślicznie wyglądasz.
- Do tego chyba legginsy, bo wyglądam jak debil.
 -Jak dla mnie nie musisz.
- Jak dla mnie musze.
- Tylko uważaj na brzuch.
- Jasne doktorku.
- Pomóc ci? -spytał szukając czegoś pod łóżkiem.
- Nie trzeba. Czego szukasz?
- Wcale nie wypuściłem chomika i wcale nie uciekł, nie oskarżaj mnie! O Boże!
- Co się stało? -podenerwowana założyła legginsy i wstała.
- Ta wredota mnie ugryzła! Od dziś masz nowego wroga!
- Dawaj go do klatki-zaśmiała się, a on wstał trzymając się za nos- oj Kochanie, pokaż nosek.
- A co jeśli mnie czymś zaraził? Zacznę mutować i będę chomikiem!?
- Nic się nie stało, nawet nie ma śladu.
- On chce, żebyśmy tak myśleli! Będę chomikiem! Jak ja się wytłumaczę matce?! -zaczął chodzić spanikowany, a ona wybuchła śmiechem.
- Lou uspokój się..
- Jak się będziesz czuła z chłopakiem chomikiem? Matko, jak to brzmi. Jeszcze mi wąsy urosną..- rozpaczał, a ona wstała i go pocałowała.
- Miły sposób na zamknięcie ust. Masz ochotę na masaż?
- Od ciebie zawsze.. -uśmiechnęła się i położyła na plecach. Usiadł na niej okrakiem, odpiął dwa guziki i zaczął rozmasowywać szyję. Potem rozpiął resztę i odsunął materiał, schodząc na jej ramiona. Zaczął składać pocałunki na jej obojczyku.
- Kocham cię.- wpił się w jej szyję, a jej oddech przyspieszył.
- Ii…cięcie! Mamy to! Piękna scena. -w drzwiach stali Harry i Zayn.

__________________________________
zapraszamy na naszego drugiego bloga:
http://yulastfirstkiss.blogspot.com/


sobota, 1 grudnia 2012

dwadzieścia trzy ♥


Okazało się, że to kamera, która na żywo wyświetla to na koncercie.
- co wy tu.. który geniusz to wymyślił.? – Mel schowała się za Louisem i zadzwoniła do chłopaków, a Lou się zaśmiał.
- siema Directioners. – pomachał do kamery a Marcelina aż odsunęła słuchawkę od krzyków.
-Harry idioto, ty na to wpadłeś.? – zaatakowała go, a Lou do kamery mówił coś o jej brzuchu.
- no tak jakby.- Loczek śmiał się głośno.
-pisz testament, bo jak wrócę to.. Lou.? Co ty robisz.?
-opowiadam o twoim pięknym brzuszku. – wyszczerzył dumnie ząbki.
- z kim ja się zadaję.. – westchnęła głośno i pokręciła głową. – przyznaj, trzy lata temu był lepszy.. no i teraz ta blizna.
-dobra.. pokazuj.- poruszył zabawnie brwiami.
-pomarzyć zawsze można kocie.
- no dawaj, Directionerki czekają. Haha
- to pokaż swój, to się bardziej spodoba.
-aj tam. Mój jak mój.
- nie zmusisz mnie słyszysz.?
- nie wierć się tak, bo jeszcze sobie coś zrobisz.
-ciekawe kto się wierci zawsze jak się całujemy.. powiedz coś jeszcze, a podzielę się tym z ludźmi.- poruszyła brwiami.
-szantaż.! Dobra, cicho. A więc przepraszam Directioners, ze nie mogę zagrać na koncercie, ale jak widzicie, stan mojej dziewczyny się pogorszył. Teraz jest już lepiej, ale bardzo was przepraszam. Kocham was. Moja przemowa wymiata. – zaśmiał się do kamery
- och ty poeto.. a tak poważnie, to mógł iść na koncert, ale niee…
- chcę być z tobą.. chłopaki, powodzenia.
- Harry, wkładaj poduszki w bokserki! A ty..- wróciła wzrokiem do Lou- lepiej wiej..
- e tam. – uśmiechnął się i pomachał do wychodzącej kamery. Mel chwyciła poduszkę i nią w niego cisnęła.
-ałaaa.! No weź się nie wierć, rana się nie zagoi.
- miało boleć. A jeśli Dercy widziała.?
- wątpię kochanie. Pewnie śpi z Daniell w domu.
- ogląda każdy koncert. Jak się uprze, to nawet Dan jej nie przekona.
-kurwa..
- nie klnij. Dzisiaj tyle latała, że może jednak śpi. I daj mi poduszkę,
Lou wstał i podłożył jej poduchę pod głowę
-dziękuję. I kładziesz się ze mną.
- nie, jeszcze nie.. rana się goi, nie mogę.
- szczerze mnie to nie obchodzi. Pół świata widziało mnie w najgorszym wydaniu, cos mi się należy.
-boję się..
-chodź tu..
- uważaj na kroplówkę. – położył się obok niej.
- po co ty szłeś do x’factora.? Gadasz jak lekarz.
- martwię się. – zaśmiał się cicho. Nagle na salę wbiegła Dercy, a za nią Dan.
- wiedziałam, że oglądała.. Dercy skarbie, dlaczego nie spisz.?
- widziałam cię mamusiu w telewizji. Ciemu tu jesteś.?
- dlaczego nie śpisz.? Nie słuchasz cioci.
- bio ja zia tobą tęskniłam mamusiu, pseplasam.. – zrobiła smutną minkę, a Lou wstał i wziął ją na ręce.
- nie rób tak więcej.. Dan, przepraszam za problemy.
- a źle siem cujes mamo.?
- już lepiej. Ale ty szkrabie zaraz zaśniesz..
- a mogie zostać z tobą.? – oderwała się od Lou, a Mel spojrzała na niego, szukając pomocy
- możesz się położyć z mamą na chwilę, później wracasz z ciocią do domu.
Mała wdrapała się na łóżko, opierając się nóżkami o jej brzuch. Mel syknęła z bólu a potem ją objęła.
- tylko kochanie uważaj na brzuszek mamusi.
-dopse..- odsunęła się lekko i wtuliła w jej szyję. Lou podszedł do Dan.
- i jak koncert.?
-wyszedł jakoś. Nikt nie będzie miał do ciebie żalu.
- jutro spotkanie z fanami.. za to mi się oberwie.
-nie idziesz.?
- nie..
-idź.. ja tu przyjdę i posiedzą z nią, przy okazji zabiorę małą.
- Tomlinson, idziesz, albo więcej nie chcę cię widzieć, rozumiemy się.?
- no ok.. Der zaraz zaśnie, Dan zabierzesz ją do domu.?
- jasne, przyjdziemy z rana.
Trochę zajęło oderwanie Dercy od mamy. Mel odkryła swoją bluzkę.
- uff.. na szczęście nic nie zrobiła.
- muszę jutro iść.?
- musisz. Miałeś iść na koncert, zostałeś. Na spotkanie idziesz.
- tęskniłaś za małą.?
- bardzo.. ale nie chciałam, żeby mnie tu widziała.
- teraz już za późno.
-wiem.. – oczy zaszły jej łzami, więc je zamknęła.
- skarbie, nie płacz.
-nie płaczę.
- no nie martw się. Ma dwa lata, nie będzie pamiętać.
- Lou, wystarczy, ze widziałam jej przerażenie w oczach..
- nie gadajmy o tym teraz. Przyjdzie do ciebie, bo się stęskniła, a jak wyzdrowiejesz, wyjedziemy gdzieś.
- coś się źle kończą nasze wyjazdy.. nie rozumiem, kiedyś tak nie było. Pierwsza kłótnia za nami, więcej nie chcę.. chodź tu.
Louis położył się delikatnie obok i ją przytulił. Oparła głowę o jego ramie, jego wolną rękę położyła na swoim brzuchu, a swoją gładziła jego obojczyk. Jej dotyk wywołał jego uśmiech.
- ale bluzy nie przyniosłeś.
-przepraszam, zapomniałem.
- nie szkodzi.- cmoknął ją w policzek, a ona odwróciła twarz, by natrafił na jej usta. Kolejne minuty były tylko ich. Spragnieni ciepła swoich warg, rozkoszowali się każdą sekundą. Nakrył ich kołdrą i pocałował jej czoło.
- ta rączka ląduje z powrotem.- złapała jego rękę i znowu położyła na swoim brzuchu.
- a boli.?
- nie czuję.
- to dobrze.
- znowu to robisz.- odezwała się, gdy zaczął ją kołysać.
- bo chcę, żebyś odpoczywała.
- wcale nie. Znalazłeś sobie na mnie sposób draniu.!
- ale przyznaj, że działa..
- mhmm.. – oczy się jej już kleiły, z trudem je otwierała.- naprawdę nie wiem, ja ty to..- nie dokończyła, bo zasnęła. Rano wstała wcześnie. Louis spał, uroczo pochrapując. Jakimś cudem namówiła lekarza i mogła się przejść. Wstała, by go nie obudzić, wzięła kroplówkę i wyszła. Gdy Louis wstał, nie wiedział co się dzieje. Zerwał się z łóżka na korytarz. Nie zauważyła go nawet, bo szła w przeciwnym kierunku. Odetchnął z ulgą, gdy ją zobaczył.
- ducha widziałeś.? – zaśmiała się a on nachylił się i musnął jej polik.
- przestraszyłem się. Jak się czujesz.?
- tego ducha.? Lepiej, postanowiłam się przejść, żeby nie zapomnieć.
Koło 10 rano przyszły Dan i Der. Lou wyszedł.. potem wrócił bo zapomniał butów.. potem znowu, bo zostawił telefon..na końcu było najdziwniej. Dziewczyny prawie pękły ze śmiechu, gdy wrócił… ze związanymi w kitka włosami.
- to chyba twoje.. – zdjął gumkę i zwiał, ile miał mocy w nogach. Potem odbyły się badania.
- no dziewczyno, teraz nie brój, bo wychodzisz. Hah.
-nawet nie wiem, ile bym dała, żeby wrócić..- Dercy wdrapała się na łózko i położyła głową na jej kolanach
- a co.?
- łóżko niewygodne.. ale jak Lou jest ze mną, to jest całkiem ciekawie..
- co wy tu robicie.? To jest szpital, przypominam. Haha
- a co tu tak wesolutko.?- w drzwiach stanęło całe 1D.
- Mel opowiada, co się dzieje.
- a dzieje się coś ciekawego.? – niall usiadł na krześle obok Mel i spojrzał na Der, która już przysypiała.
- noo.. niedługo wracam i zapowiadam wam piekło. Loczek..
- co ja.? – spojrzał na nią przestraszony
- poduszki przygotowane.?
- w pełnej gotowości.
-dobrze, bo jak z tobą skończę, to nie będziesz miał dzieci. – udała poważny ton, a Hazza zaśmiał się nerwowo.
- cześć młoda.
- no już nie taka młoda, Malik, staruszku. – wytknęła mu jezyk.
- chowaj jęzor.
- booo.?
- bo ci go wyrwę.
- sadysta.! Spróbuj..  rozmyśliłam się.! Puść.! – wysepleniła, gdy złapał w palce jej język
- na pewno.?
-mhmm.. Ne cesz wedziec, co ten jezyk lobil tydzen temu z twoim kumplem..
- fulu.! – puścił ja i wytarł palce w spodnie.
- żartowałam. Ale działa.!
- chyba Dercy zasnęła.
- niech śpi. A gdzie 5-ty wariat.?
- poszedł się ogarnąć.
- miał mi przynieść bluzę.. ale skoro i tak ze mną śpi..
-jak przekupiłaś lekarza.?
- zabiera jego córkę na randkę.
- córke.? Hahaha – Harry nie wyrobił z beki
- nie śmiej się. Chciał cie zabrać ze sobą.
-ee… to ja może pojadę do mamy… dawno nie byłem..
- zabroniłam mu.
- dziękuję, dziękuje..
- oo Książe raczył się pojawić..
- przepraszam. Niall, złaź stąd.- zepchnał Horana i pocałował Dercy w główkę.
- za spóźnienie.?
- no za spóźnienie. – zaśmiał się i okrył ją swoją bluzą.
-ooo.. czyli za zdradę już nie raczysz przeprosić tak.?
- nie było zdrady kochanie..
- och, nie rób z siebie pajaca. Harry pokazał mi zdjęcia.
- jakie zdjęcia.?
- noo.. to kiedy miałeś zamiar powiedzieć mi o tej ‘uroczej’ brunetce.?
- nie rozumiem.. Harry..?
- Harry ci nie pomoże. Mogłeś najpierw ze mną zerwać wiesz.?
- ale ja nie rozumiem o co chodzi skarbie..
- nie skrabuj mnie gnojku. Jestem w szpitalu tydzień, a ty już znalazłeś sobie inną. I jeszcze się wypierasz.
- nie zdradziłem cię przecież no.. chłopaki powiedzcie cos.. – rozejrzał się po chłopakach, którzy patrzyli na niego z dezaprobatą. Oczy zaszły mu łzami, nie wiedział, co ma teraz zrobić.


sobota, 24 listopada 2012

dwadzieścia dwa ♥


Tak mniej więcej było kolejne 3 dni. Louis nie wychodził od Mel prawie wcale, a chłopaki zrobili wszystko, żeby Dercy się nawet nie zorientowała. Czwartego dnia Marcelina czuła się lepiej. Przebudziła się mrucząc cicho, pod wpływem jego dotyku.
- Dzień dobry Słoneczko.
- Cześć Skarbie. Co tak wcześnie na nogach?
- Zaraz próba.
- Coś się krzywisz na te próby. Paul krzyczy?
- Nie, jest spoko. Ale nie chce mi się. Pół roku tak było.
- Ćwiczyć musicie.
- Jak się czujesz?
- Chyba już lepiej. Zmykaj na próbę i udanego koncertu.
- Zajrzę po koncercie. Jak coś to dzwoń. Kocham cię!- musnął jej usta i wyszedł. Po chwili odebrał sms.
”Skoro przyjdziesz, przynieś mi swoją bluzę. x”
”Jasne :* kocham <3”
- Siema wszystkim! - krzyknął, a Dercy się na niego rzuciła.
- Tataa!
- Cześć słońce. - wziął ją na ręce i zakręcił.- uczysz się grać?
- Niee.. ale wujek Niall siem fajnie denelwuje.
- Niee! Lucy! Co się stało?! Już dobrze skarbie. - blondyn tulił do siebie gitarę, a mała wybuchła śmiechem.
- Co zrobiłaś?
- Nić. Bawiłam się. A Niall nie lubi, jak ktoś ją dotyka.
- Idziemy na chłopaków?
- Biole Zayna!- krzyknęła i pobiegła za scenę.
- Jak Niall? Gitara żyje?
- Niech ja się dowiem, kto ją tknął. - tulił Lucy do siebie, a za chwilę zza sceny wybiegł Zayn a za nim Dercy.
- Tatuuuusiuu, łapaj go!
- Chyba raczej ją! Kogo ty wychowałeś?!- wszystko komicznie wyglądało. Lou pobiegł za Malikiem, udając, że się wywala.
- Hally! Pomus!- Styles na zawołanie rzucił się mu na plecy.
- Łuuu! Wio koniku!- Małą od tyłu nagle złapał Liam.
- Liaś. Puś mnie puś!- wierciła mu się, a on odwrócił ją sobie poziomo i biegał biorąc ją raz wyżej, raz niżej.
- Eh.. ??? Niall rzucił się na Louisa.
- Liaś, za Zayneem! - Dercy śmiała się głośno i wskazała na mulata. Payne ich dogonił. Rzucił się na Hazzę, a mała na Zayna.
- I cio telaś Zieejni?
- No nie wiem. Straaszniee się boję. - uśmiechnął się lekko i spojrzał na nią z przerażeniem, a ona poczochrała mu włosy. - niee! Tylko nie włosy! Zapłacisz mi za to śliczna. - przeturlał się i zaczął ją łaskotać. Mała śmiała się i odpychała jego ręce.
- Odczep się od mojej córki!- Tomlinson odciągnął go za koszulkę.
- Było mi pomóc marchewkowcu! - Mulat przerzucił go sobie przez ramię i biegał po całej sali, a Lou zaczął się głośno śmiać. Dercy zaczęła latać za Niellem.
- Nie będziesz się znęcał nad moją córką.
- Córką?! To jest diablica!
- Niall! Nie goń mje!
- Chodź tu skarbie.- złapał ją na ręce a ona ciężko oddychała.
- Pić..
- Mleko czekoladowe?
- Może być.
- To butelka i pijemy.- zszedł z nią, ułożył sobie małą poziomo i włożył do buźki butelkę. W ten sposób wyszedł i sprawdził, jak reszta. Wszyscy leżeli na podłodze, próbując złapać oddech, przez śmiech.
- Dercy to ma dobrze..
- Zasłużyła i jest lżejsza.
- Naucys mnie glać na gitalce?
- Może potem Mała. Teraz..- wyszeptał jej coś na ucho i wrócili za kulisy. Uzbroił ją w pistolet na wodę, wziął też dla siebie -na trzy-wybiegli i zaczęli ich oblewać. Dercy poszła na Hazzę i Zayna a Niall Louisa i Liama. Der skupiała się głównie na włosach, a Horan na całym ciele. Wszyscy się śmiali, dopóki nie skończyła się woda.
- Dercy. Wiej!- Horan krzyknął a Mała schowała się za perkusją. Harry ją znalazł i zaśmiał się złowieszcze.
- Zostaw mnie! - uciekała dalej, aż wpadła na nogi Lou.
- Chodź tu do mnie. Harry.. chciałeś coś?
- Nie, już nic.- zaśmiał się nerwowo.
- Jesteś cali mokli.
- Też zaraz będziesz.
- Nie! Ja nie cie!
- Kooochaaam cię.- przytulił ją mocno. Wszystko to nagrał Paul. Louis świetnie się bawił, dopóki nie otrzymał telefonu.
*rozmowa telefoniczna*
- Pan Louis Tomlinson?
- Tak. Coś się stało? - puścił małą i pobiegła do chłopaków.
- Marcelina jest w trakcie ryzykownej operacji zerwanej żyły.
- Słucham?! Jak do tego doszło?
- Spadła z łóżka i..
- Zaraz będę. - rozłączył się.- Paul, ćwiczcie beze mnie. Na koncercie będę, obiecuje.
- Ale..- nie zdążył powiedzieć, bo Louisa już nie było.
- Louis Tomlinson. Operują moją dziewczynę..
- Operacja trwa, proszę czekać.
Po godzinie wyszedł lekarz.
- I co z nią?
- Udało się, żyje.
- Mogę wejść?
- Oczywiście. - uśmiechnął się ciepło, a Louis wszedł na salę i usiadł na znanym już sobie krzesełku. - a było już tak dobrze.. jestem z tobą Kochanie.
- Za chwilę się obudzi.- pielęgniarka wyszła, a Mel po chwili otworzyła oczy.
- Cześć Skarbie..
- Lou? Co się stało.? Miałam dziwny sen.. upadłam z łóżka.. a potem widziałam krew i..
- Ciiiś.. odpoczywaj Słoneczko.
Chwilę potem zadzwonił Harry.
- Louis, nie przyjeżdżaj, jeden koncert zagramy bez ciebie.
- Dzięki. Jesteście kochani. – rozłączył się.
- Co się stało?
- To co powiedziałaś nie było snem. Upadłaś i przeszłaś kolejną operację.
- A twój koncert?
- Paul pozwolił mi tu zostać. Odpoczywaj.
- I będziesz tak siedział?
- Będę tak siedział. Kocham cię.
- Aj idź. W ogóle mnie nie słuchasz.
- Nigdzie nie idę.- zaśmiał się cicho i chwycił jej dłoń.
- Nagrabisz sobie. Potem będziesz uciekał.
- Ja już się dzisiaj oblatałem, dziękuję.
- Właśnie, czemu jesteś mokry?
- Najpierw Dercy ganiała wszystkich po sali, a później zmówili się z Niallem i oblewali nas wodą.
- Hmm.. 2-latka goni 1D? Hah.. a piła coś?
- Mleko. Tak sądzę, że to było mleko. Niall jej dawał.
- Zwalasz na nich całą robotę. Nieładnie Tomlinson.
- Po nazwisku to po pysku. - zaśmiał się głośno.
- Czekam, uderz.
- Nie będę bił.. boli coś?
- Lubię twoje nazwisko. Trochę brzuch.
- Mhmm.. jak coś to mów Kochanie.
- Jasne.. a teraz mów co w domu.
- Wszystko ok.
- Fanki będą zawiedzione wiesz?
- Muszą zrozumieć.
- Osobiście zjadę cię na stronie.
- Masz tu coś do picia.?
- Niee tatusiu.
- Zaraz wracam.
*5 minut później*
- Nie jest gazowana, prawda?
- Niee. Zwykła. Chcesz?
- Nie, będę leżeć i patrzeć, jak się nade mną pastwisz tym widokiem..
- Oj tam.. nawet jak leżysz, to pięknie wyglądasz. Najpiękniej na świecie.
- Nie podlizuj się ślicznoku.
- Mówię prawdę. - pogładził jej policzek i zatrzymał się przy ustach, a ona odwróciła się tak, by wjechał na nie.
- Wyglądam okropnie.
- Ja wiem lepiej.
- Wcale nie
- Wcale tak.
- Nie rób tak. Skoro nie mogę poczuć twoich ust..- chwyciła jego dłoń, a on się uśmiechnął.
- Gdyby nie moja głupota, byłbyś teraz na koncercie.. przepraszam.
- Nie przepraszaj kotek.
- Też cię lubię.
- Tylko lubisz?
- Bardzo lubię.- przyciągnęła go do siebie i styknęła ich nosy .
- A jak bardzo?
- baarrrdzo.- wymruczała i połączyła ich usta. Gdy się od siebie oderwali, nagle ktoś zasłonił Louisowi oczy.
- Zgadnij kto..


sobota, 17 listopada 2012

dwadzieścia jeden . ♥


Marcelina trafiła na salę operacyjną. Sekundy, w których Lou widział ją wijącą się z bólu, zapłakaną i cierpiącą, spokojnie mógł zaliczyć do najgorszych chwil w życiu. Spanikowany zadzwonił do Loczka. Ten, po swojej jeździe był tam w kilkanaście minut. Tommo nie przejmując się, że ludzie na nich patrzą, wtulił się w Hazzę mocno i zalał łzami.
- Ona... bo ją bolało i.. Jezu, jak ona cierpiała.. to.. to było..
- Ciiiś.. spokojnie Kochanie, mów co się stało.
- To rozmawialiśmy i się całowaliśmy.. i ona była spokojna, nic się nie działo.. i nagle kazała wezwać lekarza, a potem przez szybę patrzyłem, jak płacze z bólu i krzyczy.. a teraz jest na Sali. - wychlipał na jednym tchu.- ja się boję.. nie mogę jej stracić, to ona jest moim życiem, umrze ona, umrę i ja. - wyszeptał mu do ucha.
Harry usiadł a on przytulił się do niego i tak trwali przez kolejne 2 godziny. Pełne 120 minut.. 7200 sekund pełnych strachu, udręki, modlitw do wszystkich istniejących bogów o to, by nie zabierali mu ukochanej. Był bliski załamania, z trudem usiedział na miejscu. Tupał nerwowo nogą, dłonie drżały, oczy bezlitośnie wypuszczały kolejne łzy w obawie o najgorsze. Jeśli sądzicie, że lekcja matematyki jest długa, nużąca, często doprowadzająca do białek gorączki to wyobraźcie sobie, jak długo musiały trwać te dwie godziny. Jak czuł się Louis, gdy sens jego życia leżał teraz na stole operacyjnym, a on nie wiedział co się dzieje. Operacja dobiegła końca i wyszedł pierwszy lekarz. Tommo zaraz stanął na nogi i podbiegł do niego, a ten wyminął go i poszedł dalej. Lou stał chwilę oszołomiony zachowaniem mężczyzny i miał chęć wymierzenia mu za to policzka. Chwilę później wyszły też jakieś pielęgniarki. Pewnie asystowały przy zabiegu. Minę miały taką, jakby coś poszło nie tak, co przyprawiło go o szybsze bicie serca. Na końcu wyszedł lekarz, zapewne prowadzący, bo to on do niego zagaił.
- Pańska przyjaciółka przeszła operację zerwanej żyły. Wszystko już w porządku.
- Mogę ją zobaczyć?
- Nie powinien pan.. jest w dosyć.. dziwnym stanie. Nie za bardzo wie, co się dzieje wokół.
- Proszę…
- Zabroniła mi.
- Ona za bardzo się martwi o innych.. niech mnie pan do niej wpuści.
- Eh.. no dobrze, ale! Ja nic o tym nie wiem. - uśmiechnął się życzliwie. - sala 8. OIOM, ale spokojnie, to nic takiego.
- dziękuje, naprawdę bardzo.. - otarł łzy, uspokoił oddech i pobiegł we wskazany adres. Marcelina leżała patrząc w jeden punkt, podłączona do respiratora, pokazującego bicie jej serca. Kroplówka także znalazła tam swoje miejsce. Gdy go zobaczyła, pokręciła delikatnie głową.
- Masz spotkanie z fanami, nie miałeś tu być..
- Skarbie, nic nie mów, leż i odpoczywaj.- nie zważając na jej słowa, usiadł na krzesełku obok łóżka i chwycił jej dłoń. W myślach dziękował wszystkim, do których się modlił, że wszystko jest już w porządku i zmierza do lepszego. Ogromny głaz spadł mu z serca. Nie dziwił się, że tak reagował, po prostu ją kochał i był pewny, że z chwilą, gdy jej serce przestanie bić, on także odejdzie z tego świata i połączą się na nowo po drugiej stronie. Patrzył na nią z miłością, ciesząc się, że ją spotkał, że może z nią dzielić każdy dzień, każdą godzinę, minutę, sekundę swojego życia. Siedzieli w milczeniu, ale to nie była niezręczna cisza. Oni rozmawiali nawet bez słów. Ich późniejszą rozmowę przerwała pielęgniarka.
- Jak się pani czuje?
- Czuję się w miarę dobrze, trochę słabo. Głowa mnie boli…
- Zbadamy tak? -Louis odsunął się na bok, a pielęgniarka wykonała badania. - nie jest źle.. tylko spotka się pani z psychologiem.
- Ale po co?
- Takich ran nie robi się dla żartu.. milimetr dalej i przecięłabyś żyły.. coś się tam w tobie musi dziać..
- O..
- No nic.. wpadnę jeszcze później.
- To moja wina..- Louis wrócił na miejsce, gdy kobieta wyszła.
- Nie twoja..
- Moja. Gdyby nie moja pojebana duma, nic by się nie stało. A tak mogłem cię stracić na zawsze..- wtulił się w nią mocno i uronił łzę.
- Idź.. przestań tak mówić, bo cię palnę, jak odzyskam siły.
- Odpoczywaj, co?
- Nie muszę.. Kotek, spokój.. opanuj się.
- Jestem spokojny..
- Przecież czuję, jak ci serce bije.. Słoneczko, no już..
- Kocham Cię.. pamiętaj o tym, że Cię kocham. - i tyle zdążył powiedzieć, bo Marcelina, mimo, że walczyła.. po prostu zasnęła. Z uśmiechem, zacisnęła swoją dłoń złączoną z jego i odpłynęła do krainy Morfeusza.


sobota, 10 listopada 2012

Dwadzieścia ♥

Godzinę bo tym, jak Louis o mało nie zszedł z tego świata a zawał po zasłabnięciu Marceliny, siedział na szpitalnym krześle, w białej Sali, gdzie wszystko wydawało się takie ponure i wręcz przytłaczające. Mel obudziła się w karetce, lecz nie odzyskała w pełni sił. Gdy otworzyła powieki, Louis poczuł, jak z jego serca spada ogromny głaz.
- to moja wina, przeprasza. Gdyby nie ja nic  by się nie stało. Skarbie, naprawdę, nie wiem co się ze mną działo, ja nie chciałem. Przepraszam, ja.. 

 - wiedz, że jak odzyskam siły to osobiście Cię stłukę..  Zamknij się w końcu, to nie twoja wina. Louis.. naprawdę, przestań już..
- oj tam, kotku.. Śpij.
- nie chcę..  

-a zjesz coś.?
- to chyba teraz będzie standardowe pytanie co.? - skrzywiła sie
- Tak bo masz jeść i pić. Jesteś blisko anoreksji.  

- jak będziesz się tak codziennie pytał to w nią wpadnę.. 
 - może przywieźć Ci coś z domu? - telefon, laptopa bo chcę ogarnąć twistera, słuchawki i odtwarzacz.
- jakieś ubrania czy coś?  

- może.. ale sam wybierz
- dobrze, wybiorę coś. trzymaj się.
pocałował ją w policzek i wyszedł z sali. podczas gdy ona leżała w łóżku szpitalnym z jednym słowem w głowie. : anoreksja.. Louis szybko zabrał potrzebne rzeczy i wrócił do szpitala. 

 - tak szybko.? przyznaj się, ile jechałeś.? - spojrzała na niego pytającym wzrokiem
- nie dużo.
uśmiechnął się i postawił torbę obok łóżka. 

 - jak Ty to sobie wyobrażasz.? nie pozwolę Ci spać na krześle.. 
 - Cii..
uśmiechnął się i musnął jej usta. znowu poczuła coś w brzuchu, tylko nie wiedziała czy to motylki.. czy raczej jakaś reakcja na dzień bez jedzenia. 

 - wszystko w porządku?  
- mhmm.. gdzie jest Dercy.?
- z Zaynem i Niallem. 

 - nie mów jej, że jestem.. tutaj - rozejrzała się i skrzywiła. - jako dziecko widziałam swoją mamę w szpitalu i teraz jestem zrażona do tego miejsca.  
- dobrze, nie powiem. idę załatwić coś do jedzenia.  
- chyba dla siebie.. 
 - chyba dla Ciebie.
- no Mel przygotuj się, bo tak teraz będzie.. - powiedziała na głos sama do siebie
poszedł do sklepu obok i kupił jogurt i bułkę. wrócił do niej. - naprawdę muszę.? - spojrzała błagającymi oczami
- musisz jeść.
otworzył jogurt i wziął łyżeczke. 

 - na sam widok robi mi się nie dobrze.. - odwróciła twarz
- pięć łyżek i dwa gryzy bułki, okej? 

 - ehh.. - odwróciła sie znowu
- jednaa..  – on włożył jej do buzi, a ona od niechcenia zjadła-i co nie jest zły, prawda?  

- robię to tylko dlatego, że nie dasz mi inaczej spokoju.
- a ja robię to dla Twojego dobra, teraz będę Cię pilnować. to jest śniadanie. – dał jej drugą łyżeczkę.  

- chcesz powiedziec, ze będzie tego wiecej.? 
 - tak Kochanie. 
 - o jezu.. 
 - to teraz trzecia..
- dopiero.? - no to teraz gryz bułeczki.
przystawia jej do ust bułkę. 

 - nie przełknę tego.. 
 - no proszę, jeden gryz . 
 - nie - była uparta i zasłoniła dłonią buzię. 
 - Kochanie..
- ymym.. - pokiwała głową na znak prostestu
- dawaaj . dla mnie i Dercy . 

 -Looooouisss… 
 - Mel. Proszę..
-niee. – odwróciła się do niego plecami. 

 -dobrze, dam ci spokój.. do obiadu.- zaśmiał się i odłożył jogurt. – prześpij się. 
 - nie. 
 -Mel..  
- dobrze. Zasnę, nie obudzę się, nikt mnie nie uratuje, zostaniesz sam, a ja pójdę latać wśród aniołków.. 
 - dobra, nie.! To może pogramy.? 
 -jasne, chodź tu do mnie. 
 - nie mogę. 
 -Louis.! 
 -doobra. -  położył się do niej, a ona w niego wtuliła. 
 - prawda lub wyzwanie.?  
-ty raczej wyzwań nie możesz wykonywać. 
 - eh.. boisz się i tyle. To co.? 
 - mam laptopa.- wyciągnął komputer na swoje kolana i odpalił system. - uśmiech do zdjęcia
-niee.- schowała twarz w jego szyję, co wyglądało naprawdę uroczo. 

 -może  być i tak, chociaż wolałbym, żebyś pokazała piękną twarz. – wstawił zdjęcie na twittera  
-zwariuję z tobą  
-ja zwariowałem na twoim punkcie kotek. – czytał komentarze i nagle- może zrobimy twitcama.? 
 -rób co chcesz, ja się nie odzywam – wtuliła się w niego z całej siły, jakby go miała zaraz stracić. On uruchomił kamerkę, powiadomił o Tc i po chwili oglądało ich kilka tysięcy dziewczyn. Powitał się z nimi w swoim zwariowanym stylu, trochę opowiadał o tym, gdzie się znajdują i dlaczego a potem zaczął czytać pytania i głośno na nie odpowiadać.
‘jak długo to trwa.?’ 

 -skarbie, to już jakoś dwa lata.? – spojrzał na nią. Ona tylko kiwnęła głową nie patrząc w kamerę.- wstydzioszek.- zaśmiał się -oo to mi się podoba. Pocałujcie się. Skarbie, chyba nie dasz się długo prosić co.? – poruszył brwiami i zbliżył do niej swoją twarz. Ona oczywiście uległa i złączyła ich usta w czułym pocałunku. Chwilę później do przerwania go, zmusił ich ..laptop. Louis złapał go w ostatniej chwili i postawił znów na kolanach.
-no tak.. – odezwała się w końcu.- Louis strasznie wierci się podczas pocałunków, trzeba mu to wybaczyć.  Haha.
- a co tu się dzieje? – nieoczekiwanie w Sali pojawił się lekarz. 

 - bo panie doktorze, ja się lepiej czuję, jak on mnie przytula. 
 - i co ja mam teraz z wami zrobić.? Hmm.?  
- pozwolić mu tutaj zostać.? – Mel użyła swojego uroku, patrząc na doktora swoim dużymi oczami. 
 - pan Tomlinson lekiem na chorobę.? – zaśmiał się cicho.-no dobrze. Wyłączyć komputerek, odpoczywaj.
- doobranooc.! – powiedzieli obydwoje na jego wyjście i wybuchli śmiechem. 

 - noo.. leku na chorobę, kocham cię, wiesz.? 
 - wieem, i ja ciebie też kocham.
- ale pamiętaj o tym. Nawet kiedy ci powiem, ze cię nie kocham, to cię kocham jasne.? 

 -jasne, jasne. Śpij. 
 - no więc zasnę, nie.. 
 -skończ już.- zaczął ją kołysać usypiająco.  
- nie zasnę.. nie, nie zasnę.. ej, robisz to specjalnie.! 
 -cii… zmróż oczka i śpij.. – szeptał jej na ucho, co z jego usypiającym tonem powiodło się szybko i zasnęła. Obudziła się pod wieczór, ona nadal leżał obok, ale szykował się do wyjścia. 
 - zostań.. 
 - na razie nie skarbie – pocałował ją i zszedł z łóżka.  
-ale ja cię chcę tutaj.. kochanie, no proszę.. i co ja teraz zrobię.? 
 -jakoś sobie poradzimy rybko.
-Loooooooouuuuis.. no plooosieeem. – zrobiła smutną minkę, a on pocałował ją krótko i urwał. – ej, noo..! kontynuuj.. 
 -a co mi zrobisz.? – uśmiechnął się zadziornie.
- Tomlinson to, że leżę, nie oznacza, że nie mogę wstać. Lepiej nie..
- co jest.?
- skończ, co zacząłeś.. albo nie. Wezwij lekarza.!- wybiegł i po chwili wrócił z lekarzem.
- coś nie tak.?
- powinnam się czuć, jakby ktoś mi brzuch rozcinał.? – złapała się w miejsce bólu.
- proszę wyjść-pielęgniarka poprosiła Louisa. Czuł mocny ucisk w sercu. patrzył zza szyby jak badają jego ukochaną. Nie chciał na to pozwolić, obiecał sobie kiedyś, że nigdy nie będzie cierpieć, a teraz widzi, jak sens jego życia wije się z bólu, który po krótkiej chwili stał się tak silny, że zaczęła krzyczeć. Podawali jej jakieś środki, ale nic nie zadziałało..