sobota, 22 grudnia 2012

dwadzieścia sześć. ♥

"- Bo ja.. chcę spytać cię o coś ważnego.. Mel, czy Ty.. "


- Mel czy ty.. zgodzisz się za mnie wyjść?
- Dercy skarbie, idź do wujków, zgoda?
- Dopse.. - pocałowała w policzek klęczącego już Louisa i z dziecięcym chichotem pobiegła do chłopaków, a szatyn z sekundy na sekundę coraz bardziej się denerwował.
- To jak kochanie? Uczynisz mnie najszczęśliwszym facetem pod słońcem? - co on czuł? Zapewne modlił się w duszy, by dała mu jakiś znak, by się zgodziła. Jego serce biło jak dzwon w rytm jednej z symfonii Beethovena. Sekundy grozy, gdy uklękła naprzeciw niego i spojrzała ze łzami w oczach na pierścionek. Potem, jakby ktoś podmienił mu nuty i nagle stanęło, gdy rozchyliła swoje pełne wargi i wypowiedziała jedno magiczne słowo, po którym o mało co nie wybuchło tysiącem uderzeń na minutę. Po pierwszym szoku, drżącą ręką założył jej skrzący srebrny krążek z diamentem, którego blask był dla Louisa niczym w porównaniu do bijących szczęściem, szmaragdowo zielonych oczu ukochanej. Marcelina rzuciła mu się w ramiona, a z tyłu dało się usłyszeć gwizdy, wiwaty i oklaski. Jak można było się spodziewać, Dercy wypaplała wszystko chłopakom a ci, zaciekawieni, zaraz powędrowali w miejsce akcji. Szczęśliwa para jednak nawet nie zwróciła na nich uwagi, widzieli tylko siebie. Loczek jednak zaczął się niecierpliwić i spojrzał na zegarek.
- Trzy.. dwa.. jeden.. dobra, pasta!
- Basta idioto. - Zayn pacnął go w tył głowy.- serio, loczek, nie używaj obcego języka, jeśli go nie potrafisz, bo nawet konie się z ciebie śmieją.
- One się do mnie uśmiechają. Śmieją się z ciebie, przyjrzyj się, jak ty wyglądasz.
- Harry.. to nie ja mam gigantyczną plamę na białej koszulce..
- Ej, wpadłem w błoto.. - obronił się a Horan wybuchł śmiechem i wyszeptał do Liama, stojącego obok.
- Może by mu powiedzieć, że to nie błoto tylko tak zwany nawóz naturalny jednego z koni?
- Niech tkwi w błogiej nieświadomości, hahaha.
- Idziemy na lody?
- Tiaaaaaaaaaaak! - Dercy od razu wybiegła, a Zayn za nią.
- Najpierw do nas, muszę się przebrać.
- Nie jest źle loczuś.. - Niall objął go ramieniem, ale zaraz puścił i się lekko odsunął. - Jezu, jak ty capisz..
- To błoto!
- Oczywiście kochanie. Chodź.. tylko.. odsuń się odrobinkę..
- Tak? - zrobił krok od niego.
- Jeszcze trochę… idealnie. - zaśmiał się i wszyscy opuścili stajnię.
Lou i Mel udali się do siebie, gdzie najpierw obejrzeli jakiś film, zajadając się popcornem, a potem wyłączyli telewizor. Louis zaczął się bawić włosami swojej narzeczonej.
- Lou.. co ty robisz.?
- Masz fajne włosy, takie miękkie i pachnące.
- Ćpałeś coś.?
- Niee.. - zaśmiał się głośno.
- Muszę je troszkę ściąć.
- Ale nie za dużo, proszę.. - zrobił słodkie oczka i poklepał swoje kolana.- połóż się.
- Nie, lubię swoje włoski. - zrobiła o co prosił i zaraz leżała głową na jego nogach.- do ślubu muszą być dłuuugiee, żebym mogła jakąś ładną fryzurkę zrobić.
- O tak.. to będzie wyjątkowy dzień.
- Ale najpierw lecimy do Polski na ślub mojego brata.
- Zaprosił cię?
- Też się zdziwiłam.. że matka mu pozwoliła.. z resztą oboje nie byli zadowoleni z faktu, że w takim wieku zostałam mamą..
- Czyli trzeba kupić ci sukienkę, Dercy też..
- I buty! I dla ciebie garnitur. Aj, będziesz bosko wyglądał..
- I tak mnie przebijesz.. no nic, czyli lecę do Polski, fajnie.
- Jakoś się wam tam nigdy nie spieszyło..
- To nie my, tylko Paul.. nigdy jakoś nie mogliśmy dostać koncertu w Polsce..  byłem tam już, ale sam. Po ciebie.
- Kiedy ty byłeś w Polsce?
- Trzy lata temu, jak podczas mojego wywiadu dla jakiejś gazety, w czwartym miesiącu ciąży spakowałaś się i uciekłaś. Pojechałem za tobą..
- A pamiętam.. niczym Romeo wspiąłeś się po żywopłocie i wszedłeś na balkon, Gdy ani ja, ani moja mama nie chciałyśmy cię wpuścić do domu..  to było słodkie.
- Pchała mnie do tego miłość do mojej ukochanej małolaty.
- Małolaty?
- Jestem starszy o sześć lat, więc wiesz..
- Taaaak, a potem musiałam cię opatrzyć, bo mój sześć lat starszy facet zranił się małą igiełką i zrobił sobie ałka a paluszek.
- To bolało..
- I tak Cię kocham.
- No wiem.
Na tym skończyła się ich rozmowa. Lou schylił się i złączył ich spragnione siebie usta w namiętnym pocałunku, który z sekundy na sekundę przeistaczał się w gorącą walkę o przewagę. Mel szybko się podniosła, usiadła mu na kolanach i zjechała wargami na jego szyję, a on mruknął i zacisnął dłonie na jej pośladkach, przez co aż podskoczyła. Sytuacja równie szybko się zmieniła. Muśnięcia delikatnej skóry na szyi Mel, w wykonaniu Louisa były niczym dotyk motyla czy powiew morskiej bryzy. To uczucie opatuliło całe jej ciało i zamknęło w oceanie bezdennej przyjemności. Całą sytuację przerwał odgłos tupotu małych stópek.
- Dokończymy to kiedyś..
- Chyba raczej dziś w nocy.. - zaśmiał się, a w drzwiach pojawiła się Dercy. - cześć mała, jak  lody?
- Zimne, a jakie miały być?- zachichotała uroczo, a Lou położył ją na swoje kolana i zaczął ćwiczyć jej nóżki
- Mądrala. Sama przyszłaś?
- Miee.. Halluś zalas psyjdzie.
Czy Harry przyszedł, pytacie? Nie przyszedł.. zrobił wejście smoka. A było to tak..
- Hej, mogę dzisiaj zabrać Dercy do nas na noc? Jasne, że mogę. Tak, zje z nami kolację, spokojna wasza rozczochrana, napije się mleczka, wykąpie, ubierze w piżamki i ładnie ją utulę. Nie, nie pójdzie późno spać, punkt dziewiąta leży w łóżeczku. Zaraz.. Zayn gotuje, to trochę potrwa, punkt dziesiąta leży w łóżeczku. Tak, spakowałem jej butelki, smoczki i misie, nie, nie będę latał przy niej nago, nie podam jej czekolady na noc, przybiegnę jeśli będzie się coś z nią działo, jeśli będzie taka potrzeba to wynajmę eskortę policyjną, żeby szybciej dostać się do szpitala i oddam własne płuca, żeby tylko oddychała. Super, widzimy się jutro rano, miłej zabawy, hej!
I Tyle było po nim śladu. Zabrał Dercy, wózek i wypchaną po brzegi torbę i już go nie było. Louis poszedł do sypialni. Tam rozstawił wszędzie świece, usypał płatki róż, które już wcześniej przygotował. Następnie włączył wolną balladę i wrócił do niej.
-zapraszam. - ujął jej dłoń i zaprowadził do pokoju. Wrażenie było piękne, bardzo romantyczne. On objął ją w pasie, ona zarzuciła ręce na jego szyję i już nie potrzebowali żadnych słów. Mówili do siebie językiem tańca, kołysząc się wolno w rytm melodii. Gdy oderwał się od niej mogła poczuć jego ciepły oddech, mogła zobaczyć żar bijący z jego magicznych, pełnych pasji tęczówek, w których dało się ujrzeć sztorm na otwartym morzu.. mogła usłyszeć cichy szept, mówiący o tym, jak bardzo jej pragnie.

_______________________________________
Razem z Merry chcemy złożyć Wam  życzenia Bożonarodzeniowe. :)
Dużo śniegu, smakowitej rybki, lekkiej i niegroźnej chrypki, uśmiechu od ucha do ucha i pogody ducha w nadchodzące święta! No i wiecie One Direction pod choinką! :DD



5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Zapraszam do mnie http://onedirection-and-cinderella.blogspot.com/
    http://believeloveatfirstsight.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie się doczekałam, jak zwykle zaje***ty rozdział :D


    Zapraszam do mnie: http://sweetheartforget.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. ojej, co ja tu widzę. Lou ma dziecko i narzeczoną , a Harry jest słodko nieogarnięty. Fajnie piszecie, tak... lekko ; ) jakby się wam nudziło zapraszam na http://could-freeze-this-moment-in-a-frame.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, dostałaś od nas nominację do Liebster Award. Oto nasze pytania dla Ciebie:
    1) Jak długo jesteś Directionerką?
    2) Dlaczego jesteś Directionerką?
    3) Którego z chłopaków cenisz najbardziej?
    4) Dlaczego własnie jego? ( za co )
    5) Największe marzenie?
    6) Ulubiona piosenka z albumu Take Me Home.
    7) Co kojarzy Ci się z zespołem One Direction?
    8) Dlaczego prowadzisz bloga?
    9) Jesteś tolerancyjna?
    10) Co jest dla Ciebie w życiu najważniejsze?
    11) Cytat/słowa które prowadzą Cię przez życie/Twoje ulubione?

    OdpowiedzUsuń