sobota, 1 grudnia 2012

dwadzieścia trzy ♥


Okazało się, że to kamera, która na żywo wyświetla to na koncercie.
- co wy tu.. który geniusz to wymyślił.? – Mel schowała się za Louisem i zadzwoniła do chłopaków, a Lou się zaśmiał.
- siema Directioners. – pomachał do kamery a Marcelina aż odsunęła słuchawkę od krzyków.
-Harry idioto, ty na to wpadłeś.? – zaatakowała go, a Lou do kamery mówił coś o jej brzuchu.
- no tak jakby.- Loczek śmiał się głośno.
-pisz testament, bo jak wrócę to.. Lou.? Co ty robisz.?
-opowiadam o twoim pięknym brzuszku. – wyszczerzył dumnie ząbki.
- z kim ja się zadaję.. – westchnęła głośno i pokręciła głową. – przyznaj, trzy lata temu był lepszy.. no i teraz ta blizna.
-dobra.. pokazuj.- poruszył zabawnie brwiami.
-pomarzyć zawsze można kocie.
- no dawaj, Directionerki czekają. Haha
- to pokaż swój, to się bardziej spodoba.
-aj tam. Mój jak mój.
- nie zmusisz mnie słyszysz.?
- nie wierć się tak, bo jeszcze sobie coś zrobisz.
-ciekawe kto się wierci zawsze jak się całujemy.. powiedz coś jeszcze, a podzielę się tym z ludźmi.- poruszyła brwiami.
-szantaż.! Dobra, cicho. A więc przepraszam Directioners, ze nie mogę zagrać na koncercie, ale jak widzicie, stan mojej dziewczyny się pogorszył. Teraz jest już lepiej, ale bardzo was przepraszam. Kocham was. Moja przemowa wymiata. – zaśmiał się do kamery
- och ty poeto.. a tak poważnie, to mógł iść na koncert, ale niee…
- chcę być z tobą.. chłopaki, powodzenia.
- Harry, wkładaj poduszki w bokserki! A ty..- wróciła wzrokiem do Lou- lepiej wiej..
- e tam. – uśmiechnął się i pomachał do wychodzącej kamery. Mel chwyciła poduszkę i nią w niego cisnęła.
-ałaaa.! No weź się nie wierć, rana się nie zagoi.
- miało boleć. A jeśli Dercy widziała.?
- wątpię kochanie. Pewnie śpi z Daniell w domu.
- ogląda każdy koncert. Jak się uprze, to nawet Dan jej nie przekona.
-kurwa..
- nie klnij. Dzisiaj tyle latała, że może jednak śpi. I daj mi poduszkę,
Lou wstał i podłożył jej poduchę pod głowę
-dziękuję. I kładziesz się ze mną.
- nie, jeszcze nie.. rana się goi, nie mogę.
- szczerze mnie to nie obchodzi. Pół świata widziało mnie w najgorszym wydaniu, cos mi się należy.
-boję się..
-chodź tu..
- uważaj na kroplówkę. – położył się obok niej.
- po co ty szłeś do x’factora.? Gadasz jak lekarz.
- martwię się. – zaśmiał się cicho. Nagle na salę wbiegła Dercy, a za nią Dan.
- wiedziałam, że oglądała.. Dercy skarbie, dlaczego nie spisz.?
- widziałam cię mamusiu w telewizji. Ciemu tu jesteś.?
- dlaczego nie śpisz.? Nie słuchasz cioci.
- bio ja zia tobą tęskniłam mamusiu, pseplasam.. – zrobiła smutną minkę, a Lou wstał i wziął ją na ręce.
- nie rób tak więcej.. Dan, przepraszam za problemy.
- a źle siem cujes mamo.?
- już lepiej. Ale ty szkrabie zaraz zaśniesz..
- a mogie zostać z tobą.? – oderwała się od Lou, a Mel spojrzała na niego, szukając pomocy
- możesz się położyć z mamą na chwilę, później wracasz z ciocią do domu.
Mała wdrapała się na łóżko, opierając się nóżkami o jej brzuch. Mel syknęła z bólu a potem ją objęła.
- tylko kochanie uważaj na brzuszek mamusi.
-dopse..- odsunęła się lekko i wtuliła w jej szyję. Lou podszedł do Dan.
- i jak koncert.?
-wyszedł jakoś. Nikt nie będzie miał do ciebie żalu.
- jutro spotkanie z fanami.. za to mi się oberwie.
-nie idziesz.?
- nie..
-idź.. ja tu przyjdę i posiedzą z nią, przy okazji zabiorę małą.
- Tomlinson, idziesz, albo więcej nie chcę cię widzieć, rozumiemy się.?
- no ok.. Der zaraz zaśnie, Dan zabierzesz ją do domu.?
- jasne, przyjdziemy z rana.
Trochę zajęło oderwanie Dercy od mamy. Mel odkryła swoją bluzkę.
- uff.. na szczęście nic nie zrobiła.
- muszę jutro iść.?
- musisz. Miałeś iść na koncert, zostałeś. Na spotkanie idziesz.
- tęskniłaś za małą.?
- bardzo.. ale nie chciałam, żeby mnie tu widziała.
- teraz już za późno.
-wiem.. – oczy zaszły jej łzami, więc je zamknęła.
- skarbie, nie płacz.
-nie płaczę.
- no nie martw się. Ma dwa lata, nie będzie pamiętać.
- Lou, wystarczy, ze widziałam jej przerażenie w oczach..
- nie gadajmy o tym teraz. Przyjdzie do ciebie, bo się stęskniła, a jak wyzdrowiejesz, wyjedziemy gdzieś.
- coś się źle kończą nasze wyjazdy.. nie rozumiem, kiedyś tak nie było. Pierwsza kłótnia za nami, więcej nie chcę.. chodź tu.
Louis położył się delikatnie obok i ją przytulił. Oparła głowę o jego ramie, jego wolną rękę położyła na swoim brzuchu, a swoją gładziła jego obojczyk. Jej dotyk wywołał jego uśmiech.
- ale bluzy nie przyniosłeś.
-przepraszam, zapomniałem.
- nie szkodzi.- cmoknął ją w policzek, a ona odwróciła twarz, by natrafił na jej usta. Kolejne minuty były tylko ich. Spragnieni ciepła swoich warg, rozkoszowali się każdą sekundą. Nakrył ich kołdrą i pocałował jej czoło.
- ta rączka ląduje z powrotem.- złapała jego rękę i znowu położyła na swoim brzuchu.
- a boli.?
- nie czuję.
- to dobrze.
- znowu to robisz.- odezwała się, gdy zaczął ją kołysać.
- bo chcę, żebyś odpoczywała.
- wcale nie. Znalazłeś sobie na mnie sposób draniu.!
- ale przyznaj, że działa..
- mhmm.. – oczy się jej już kleiły, z trudem je otwierała.- naprawdę nie wiem, ja ty to..- nie dokończyła, bo zasnęła. Rano wstała wcześnie. Louis spał, uroczo pochrapując. Jakimś cudem namówiła lekarza i mogła się przejść. Wstała, by go nie obudzić, wzięła kroplówkę i wyszła. Gdy Louis wstał, nie wiedział co się dzieje. Zerwał się z łóżka na korytarz. Nie zauważyła go nawet, bo szła w przeciwnym kierunku. Odetchnął z ulgą, gdy ją zobaczył.
- ducha widziałeś.? – zaśmiała się a on nachylił się i musnął jej polik.
- przestraszyłem się. Jak się czujesz.?
- tego ducha.? Lepiej, postanowiłam się przejść, żeby nie zapomnieć.
Koło 10 rano przyszły Dan i Der. Lou wyszedł.. potem wrócił bo zapomniał butów.. potem znowu, bo zostawił telefon..na końcu było najdziwniej. Dziewczyny prawie pękły ze śmiechu, gdy wrócił… ze związanymi w kitka włosami.
- to chyba twoje.. – zdjął gumkę i zwiał, ile miał mocy w nogach. Potem odbyły się badania.
- no dziewczyno, teraz nie brój, bo wychodzisz. Hah.
-nawet nie wiem, ile bym dała, żeby wrócić..- Dercy wdrapała się na łózko i położyła głową na jej kolanach
- a co.?
- łóżko niewygodne.. ale jak Lou jest ze mną, to jest całkiem ciekawie..
- co wy tu robicie.? To jest szpital, przypominam. Haha
- a co tu tak wesolutko.?- w drzwiach stanęło całe 1D.
- Mel opowiada, co się dzieje.
- a dzieje się coś ciekawego.? – niall usiadł na krześle obok Mel i spojrzał na Der, która już przysypiała.
- noo.. niedługo wracam i zapowiadam wam piekło. Loczek..
- co ja.? – spojrzał na nią przestraszony
- poduszki przygotowane.?
- w pełnej gotowości.
-dobrze, bo jak z tobą skończę, to nie będziesz miał dzieci. – udała poważny ton, a Hazza zaśmiał się nerwowo.
- cześć młoda.
- no już nie taka młoda, Malik, staruszku. – wytknęła mu jezyk.
- chowaj jęzor.
- booo.?
- bo ci go wyrwę.
- sadysta.! Spróbuj..  rozmyśliłam się.! Puść.! – wysepleniła, gdy złapał w palce jej język
- na pewno.?
-mhmm.. Ne cesz wedziec, co ten jezyk lobil tydzen temu z twoim kumplem..
- fulu.! – puścił ja i wytarł palce w spodnie.
- żartowałam. Ale działa.!
- chyba Dercy zasnęła.
- niech śpi. A gdzie 5-ty wariat.?
- poszedł się ogarnąć.
- miał mi przynieść bluzę.. ale skoro i tak ze mną śpi..
-jak przekupiłaś lekarza.?
- zabiera jego córkę na randkę.
- córke.? Hahaha – Harry nie wyrobił z beki
- nie śmiej się. Chciał cie zabrać ze sobą.
-ee… to ja może pojadę do mamy… dawno nie byłem..
- zabroniłam mu.
- dziękuję, dziękuje..
- oo Książe raczył się pojawić..
- przepraszam. Niall, złaź stąd.- zepchnał Horana i pocałował Dercy w główkę.
- za spóźnienie.?
- no za spóźnienie. – zaśmiał się i okrył ją swoją bluzą.
-ooo.. czyli za zdradę już nie raczysz przeprosić tak.?
- nie było zdrady kochanie..
- och, nie rób z siebie pajaca. Harry pokazał mi zdjęcia.
- jakie zdjęcia.?
- noo.. to kiedy miałeś zamiar powiedzieć mi o tej ‘uroczej’ brunetce.?
- nie rozumiem.. Harry..?
- Harry ci nie pomoże. Mogłeś najpierw ze mną zerwać wiesz.?
- ale ja nie rozumiem o co chodzi skarbie..
- nie skrabuj mnie gnojku. Jestem w szpitalu tydzień, a ty już znalazłeś sobie inną. I jeszcze się wypierasz.
- nie zdradziłem cię przecież no.. chłopaki powiedzcie cos.. – rozejrzał się po chłopakach, którzy patrzyli na niego z dezaprobatą. Oczy zaszły mu łzami, nie wiedział, co ma teraz zrobić.


4 komentarze: