sobota, 5 stycznia 2013

dwadzieścia osiem ♥


Ale wróćmy do początku. Kim dla Niall’a jest Vanessa? Jego przyjaciółka od szczenięcych lat, powierniczka sekretów... ale dla niego była też kimś więcej, o czym powiedział Liamowi podczas ich wyjścia na kręgle. Ponieważ chłopcy przy okazji się założyli kto wygra a potem ciągle remisowali więc każdy postawił po trzy piwa drugiemu i lekko nawaleni poszli do domu. Po kilku dniach Van przyjechała do Londynu. Ich przywitanie na lotnisku trwało.. i trwało... i trwało. Niall nawet zapomniał o bólu brzucha, który dokuczał mu od rana.
- Niaaaaaaaaaaaaaaa..- długo potrafiła wytrzymać na jednym wdechu -aaaaaall!
- Vaaaaaniii!
I tak rzucili się w sobie w ramiona.. ale co im się dziwić, skoro najlepsi przyjaciele nie widzieli się od 5 lat? A Horan mocno się przywiązuje.
- Tęskniłam blondasie.
- Ja też. Nadrobimy dzisiaj to wszystko.
- To gdzie idziemy?
- Na obiad. Potem do kina... ale najpierw na obiad. - wyszczerzył się na co ona wybuchła śmiechem. Po zawiezieniu jej bagaży do domu zespołu poszli do Nando's a potem do kina. Komedia romantyczna to było to. Znaczy dla nich... pozostali widzowie nie byli zadowoleni gdy ze śmiechem odgrywali najromantyczniejsze sceny. Potem wrócili do domku, gdzie długo opowiadali sobie co się z nimi działo przez ten cały czas. Niestety wieczorem blondynek znowu poczuł nieprzyjemne skurcze. Vanessa siedząca w jego pokoju, czekając na przyjaciela, który wyszedł po przekąski, usłyszała huk.
- Niall? Coś się stało?
- Ee... nie. Zaraz przyjdę, chwila.
- Aa.. no dobrze.
Na chwilę wszystko ucichło. Po krótkiej chwili dziewczyna znów usłyszała huk, tym razem o wiele głośniejszy. Zaniepokojona wybiegła na korytarz i z przerażenia zasłoniła dłonią usta. Niall leżał na ziemi zwijając się z bólu, a wokół niego rozlany sok i rozrzucone kanapki.
- Niall! Co ci..
- Aaaaa! - krzyknął boleśnie na cały głos i niemożliwie wręcz przyspieszył oddech.
- Niall, co się dzieje? Niall..
- Booooli..
- Spokojnie, już dzwonię po pogotowie.. - Vanessa sparaliżowana strachem doskoczyła do niego z telefonem w ręku. Horan wyglądał... oczy nie przypominały już łagodnych wód oceanu spokojnego. Raczej burzę na morzu. Łzy niczym statki rozbijały się na niemal granatowej powierzchni tęczówek blondyna by po sekundzie spłynąć po śniado bladej skórze jego policzków. Bolesne jęki chłopaka na nowo rozcinały serce jego przyjaciółki, odbijając się echem o ściany.
- Van.. pomóż mi. Proszę... - wyszeptał błagalnie zaciskając zęby i dłonie znajdujące się na brzuchu, źródle bólu.
- Niall, trzymaj się, jestem przy tobie, spokojnie...
- Pomóż m.. aaaa! Ooooooogh...
Karetka przyjechała po 15 minutach, które dla nich wydawały się wiecznością. Ratownicy na noszach wnieśli go do pojazdu i tam udzielono mu pierwszej pomocy. Tam też wykonano pierwszą reanimację...



- Siema Niall, jak t…?
- Tu Vanessa. Chodzi o Nialla.. on.. - po drżącym głosie dziewczyny, Liam już wiedział, że wydarzyło się coś złego. - jest w szpitalu, nie wiem, co mam robić, niech tu ktoś przyjedzie..
- Będę za 10 minut.
- Liam, nie roz.. - usłyszała trzy sygnały oznaczające zerwane połączenie. 600 sekund później Payne pojawił się w szpitalu razem z resztą chłopaków. W domu zostali Mel i Lou ze względu na chorobę Dercy.
- Powiedzcie im, że nie mogą pozwolić mu odejść, nie wytrzymam tego...
- Vanessa, spokój. co się stało?
- Bo.. byliśmy w kinie i w ogóle.. a potem on w domu wyszedł po coś do jedzenia.. i jak go potem widziałam, to leżał na ziemi zwijając się z bólu. Reanimowali go w pogotowiu i..
- Serce nie pracuj.! - do ich uszu dopadł głos pielęgniarki. Vanessa doskoczyła do jego łóżka i chwyciła go za dłoń. Kolejny widok? Ich przyjaciel, a raczej bezwładne ciało unoszące się pod wpływem defibrylatora. Kolejne ładunki elektryczne przechodziły przez blondyna, próbując przywrócić mu życie. Jej serce także zamarło..  z przerażenia. Lekarz co chwila krzyczał o zwiększeniu napięcia a monitor nadal bezlitośnie pokazywał wciąż ciągłą linię... Chłopcy stali z boku, z każdą sekundą bojąc się jeszcze bardziej. Vanessa była blisko zawału. Roniąc kolejne łzy modliła się do wszystkich bóstw, by nie zabierały jej tak bliskiej osoby. Nastała godzina symbolizująca jego datę urodzin. Dwudziesta trzynaście.. trzynasty września.
- Straciliśmy go.. czas zgonu nastąpił o 21:13… 

______________________________________________________
Witamy w 2013 z nowym rozdziałem... dosyć wstrząsającym.

ZAPRASZAMY NA DWA NOWE ROZDZIAŁY:
1. http://yulastfirstkiss.blogspot.com/
2. http://forbidden-love-melanie-niall.blogspot.com/

5 komentarzy:

  1. Czemu usmierciłaś Nialla? ;c ;c

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu go zabiłaś niech Van go pocałuje i niech ożyje błaagam ~!

    OdpowiedzUsuń
  3. o nie kochane, o nie, ja się na to nie godzę. Wchodzę na waszego bloga i od razu przeżywam emocjonalny wstrząs, jak mogłyście zabić Niall'a, takich rzeczy się nie robi! http://could-freeze-this-moment-in-a-frame.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Taaa... Jasne... Uśmiercić jedną z najważniejszych postaci w opowiadaniu ?! Ha ha, Zawał gdy czytałam ale to oczywiste. Poza tym NIE WIEŻE żebyście były aż tak bezlitosne dla czytelniczek. ;>
    Umieram... umieram... umieram... chce kolejny rozdział !!! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. JAK MOGŁAŚ UŚMIERCIĆ NIALL'A TY BEZLITOSNA SUKO. wiem gdzie mieszkasz.
    hahahahahhahahahaah :D wczuuuuuuułam się xd

    OdpowiedzUsuń