sobota, 10 listopada 2012

Dwadzieścia ♥

Godzinę bo tym, jak Louis o mało nie zszedł z tego świata a zawał po zasłabnięciu Marceliny, siedział na szpitalnym krześle, w białej Sali, gdzie wszystko wydawało się takie ponure i wręcz przytłaczające. Mel obudziła się w karetce, lecz nie odzyskała w pełni sił. Gdy otworzyła powieki, Louis poczuł, jak z jego serca spada ogromny głaz.
- to moja wina, przeprasza. Gdyby nie ja nic  by się nie stało. Skarbie, naprawdę, nie wiem co się ze mną działo, ja nie chciałem. Przepraszam, ja.. 

 - wiedz, że jak odzyskam siły to osobiście Cię stłukę..  Zamknij się w końcu, to nie twoja wina. Louis.. naprawdę, przestań już..
- oj tam, kotku.. Śpij.
- nie chcę..  

-a zjesz coś.?
- to chyba teraz będzie standardowe pytanie co.? - skrzywiła sie
- Tak bo masz jeść i pić. Jesteś blisko anoreksji.  

- jak będziesz się tak codziennie pytał to w nią wpadnę.. 
 - może przywieźć Ci coś z domu? - telefon, laptopa bo chcę ogarnąć twistera, słuchawki i odtwarzacz.
- jakieś ubrania czy coś?  

- może.. ale sam wybierz
- dobrze, wybiorę coś. trzymaj się.
pocałował ją w policzek i wyszedł z sali. podczas gdy ona leżała w łóżku szpitalnym z jednym słowem w głowie. : anoreksja.. Louis szybko zabrał potrzebne rzeczy i wrócił do szpitala. 

 - tak szybko.? przyznaj się, ile jechałeś.? - spojrzała na niego pytającym wzrokiem
- nie dużo.
uśmiechnął się i postawił torbę obok łóżka. 

 - jak Ty to sobie wyobrażasz.? nie pozwolę Ci spać na krześle.. 
 - Cii..
uśmiechnął się i musnął jej usta. znowu poczuła coś w brzuchu, tylko nie wiedziała czy to motylki.. czy raczej jakaś reakcja na dzień bez jedzenia. 

 - wszystko w porządku?  
- mhmm.. gdzie jest Dercy.?
- z Zaynem i Niallem. 

 - nie mów jej, że jestem.. tutaj - rozejrzała się i skrzywiła. - jako dziecko widziałam swoją mamę w szpitalu i teraz jestem zrażona do tego miejsca.  
- dobrze, nie powiem. idę załatwić coś do jedzenia.  
- chyba dla siebie.. 
 - chyba dla Ciebie.
- no Mel przygotuj się, bo tak teraz będzie.. - powiedziała na głos sama do siebie
poszedł do sklepu obok i kupił jogurt i bułkę. wrócił do niej. - naprawdę muszę.? - spojrzała błagającymi oczami
- musisz jeść.
otworzył jogurt i wziął łyżeczke. 

 - na sam widok robi mi się nie dobrze.. - odwróciła twarz
- pięć łyżek i dwa gryzy bułki, okej? 

 - ehh.. - odwróciła sie znowu
- jednaa..  – on włożył jej do buzi, a ona od niechcenia zjadła-i co nie jest zły, prawda?  

- robię to tylko dlatego, że nie dasz mi inaczej spokoju.
- a ja robię to dla Twojego dobra, teraz będę Cię pilnować. to jest śniadanie. – dał jej drugą łyżeczkę.  

- chcesz powiedziec, ze będzie tego wiecej.? 
 - tak Kochanie. 
 - o jezu.. 
 - to teraz trzecia..
- dopiero.? - no to teraz gryz bułeczki.
przystawia jej do ust bułkę. 

 - nie przełknę tego.. 
 - no proszę, jeden gryz . 
 - nie - była uparta i zasłoniła dłonią buzię. 
 - Kochanie..
- ymym.. - pokiwała głową na znak prostestu
- dawaaj . dla mnie i Dercy . 

 -Looooouisss… 
 - Mel. Proszę..
-niee. – odwróciła się do niego plecami. 

 -dobrze, dam ci spokój.. do obiadu.- zaśmiał się i odłożył jogurt. – prześpij się. 
 - nie. 
 -Mel..  
- dobrze. Zasnę, nie obudzę się, nikt mnie nie uratuje, zostaniesz sam, a ja pójdę latać wśród aniołków.. 
 - dobra, nie.! To może pogramy.? 
 -jasne, chodź tu do mnie. 
 - nie mogę. 
 -Louis.! 
 -doobra. -  położył się do niej, a ona w niego wtuliła. 
 - prawda lub wyzwanie.?  
-ty raczej wyzwań nie możesz wykonywać. 
 - eh.. boisz się i tyle. To co.? 
 - mam laptopa.- wyciągnął komputer na swoje kolana i odpalił system. - uśmiech do zdjęcia
-niee.- schowała twarz w jego szyję, co wyglądało naprawdę uroczo. 

 -może  być i tak, chociaż wolałbym, żebyś pokazała piękną twarz. – wstawił zdjęcie na twittera  
-zwariuję z tobą  
-ja zwariowałem na twoim punkcie kotek. – czytał komentarze i nagle- może zrobimy twitcama.? 
 -rób co chcesz, ja się nie odzywam – wtuliła się w niego z całej siły, jakby go miała zaraz stracić. On uruchomił kamerkę, powiadomił o Tc i po chwili oglądało ich kilka tysięcy dziewczyn. Powitał się z nimi w swoim zwariowanym stylu, trochę opowiadał o tym, gdzie się znajdują i dlaczego a potem zaczął czytać pytania i głośno na nie odpowiadać.
‘jak długo to trwa.?’ 

 -skarbie, to już jakoś dwa lata.? – spojrzał na nią. Ona tylko kiwnęła głową nie patrząc w kamerę.- wstydzioszek.- zaśmiał się -oo to mi się podoba. Pocałujcie się. Skarbie, chyba nie dasz się długo prosić co.? – poruszył brwiami i zbliżył do niej swoją twarz. Ona oczywiście uległa i złączyła ich usta w czułym pocałunku. Chwilę później do przerwania go, zmusił ich ..laptop. Louis złapał go w ostatniej chwili i postawił znów na kolanach.
-no tak.. – odezwała się w końcu.- Louis strasznie wierci się podczas pocałunków, trzeba mu to wybaczyć.  Haha.
- a co tu się dzieje? – nieoczekiwanie w Sali pojawił się lekarz. 

 - bo panie doktorze, ja się lepiej czuję, jak on mnie przytula. 
 - i co ja mam teraz z wami zrobić.? Hmm.?  
- pozwolić mu tutaj zostać.? – Mel użyła swojego uroku, patrząc na doktora swoim dużymi oczami. 
 - pan Tomlinson lekiem na chorobę.? – zaśmiał się cicho.-no dobrze. Wyłączyć komputerek, odpoczywaj.
- doobranooc.! – powiedzieli obydwoje na jego wyjście i wybuchli śmiechem. 

 - noo.. leku na chorobę, kocham cię, wiesz.? 
 - wieem, i ja ciebie też kocham.
- ale pamiętaj o tym. Nawet kiedy ci powiem, ze cię nie kocham, to cię kocham jasne.? 

 -jasne, jasne. Śpij. 
 - no więc zasnę, nie.. 
 -skończ już.- zaczął ją kołysać usypiająco.  
- nie zasnę.. nie, nie zasnę.. ej, robisz to specjalnie.! 
 -cii… zmróż oczka i śpij.. – szeptał jej na ucho, co z jego usypiającym tonem powiodło się szybko i zasnęła. Obudziła się pod wieczór, ona nadal leżał obok, ale szykował się do wyjścia. 
 - zostań.. 
 - na razie nie skarbie – pocałował ją i zszedł z łóżka.  
-ale ja cię chcę tutaj.. kochanie, no proszę.. i co ja teraz zrobię.? 
 -jakoś sobie poradzimy rybko.
-Loooooooouuuuis.. no plooosieeem. – zrobiła smutną minkę, a on pocałował ją krótko i urwał. – ej, noo..! kontynuuj.. 
 -a co mi zrobisz.? – uśmiechnął się zadziornie.
- Tomlinson to, że leżę, nie oznacza, że nie mogę wstać. Lepiej nie..
- co jest.?
- skończ, co zacząłeś.. albo nie. Wezwij lekarza.!- wybiegł i po chwili wrócił z lekarzem.
- coś nie tak.?
- powinnam się czuć, jakby ktoś mi brzuch rozcinał.? – złapała się w miejsce bólu.
- proszę wyjść-pielęgniarka poprosiła Louisa. Czuł mocny ucisk w sercu. patrzył zza szyby jak badają jego ukochaną. Nie chciał na to pozwolić, obiecał sobie kiedyś, że nigdy nie będzie cierpieć, a teraz widzi, jak sens jego życia wije się z bólu, który po krótkiej chwili stał się tak silny, że zaczęła krzyczeć. Podawali jej jakieś środki, ale nic nie zadziałało..

 

4 komentarze:

  1. I ja mam teraz czegać długo, długo na kolejną część? ;c
    Chce ją teraz! <333

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział <33
    już chcę kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. geeneialny ! czekam na następny :)
    A wejdziesz na mojego bloga ? Chciałabym żebyś skomentowała też bo bardzo mi zależy na Twojej opinii < jestem przygotowana też na negatywne >
    http://sameemistakess.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń