piątek, 12 października 2012

szesnaście. ♥


(!) przeczytaj pod rozdziałem (!)

Dercy wykąpana szybko zasnęła. Mel także już poszła. Lou wariował chwilę z Harrym, gdy usłyszał huk w pokoju Małej.
- Skarbie co się stało?- wbiegł do niej szybko i wziął ją na ręce. Mała zalała się łzami.- boli coś?
- Mhmm. - wtuliła się w niego mocno.
- A gdzie boli? Pokaż tatusiowi.
- Tutaj.- ujęła jego dłoń i skierowała na swoje plecy.
Delikatnie pomasował jej plecki.
- Nie, tatusiu nie, boli.
- Chodź może posmarujemy.
Bierze ją na ręce i niesie do kuchni.
- Nie, będzie bolało, nie ce!- wyrywała mu się na ile mogła.
- Nie będzie bolało Dercy.
Trzyma ją mocno.
- Ehh... Zniowu to siamo, jak nie klopelki to klem.. - założyła rączki
- Kremu nie musisz jeść.
- Oj tato.. psiecieś wiem.
Louis się uśmiecha i woła Mel.
- Hmm? Co Wy znowu jej zrobiliście?- bierze od niego małą.
- Śpadłam z łóźka.
- Boli Cię coś? Jak to się stało?
- Bolą mnie plećki, juś tloszkę mniej. Nje fjem. -smuci się.
- Oj... Chyba nic jej nie dałeś przeciwbólowego prawda?- spojrzała na Lou.
- Jeszcze nie, chciałem posmarować.
- Nie żartuj. Kotek, leki dla Małej są w naszym pokoju... Pamiętasz? Chowamy je tam odkąd Niall wypił syrop na kaszel bo myślał, że to sok. I po tym jak Harry zjadł jej tabletki antyalergiczne jak cukierki.
- Aj, no zapomniałem. Chodźmy lepiej już się położyć.
Idą do ich sypialni.
- Dercy, boli Cię jeszcze.? - spytała kładąc ją do ich łóżka.
- Już plawie nie.
Wchodzi niezdarnie pod kołdrę.
- Jakby bolało to powiedz. Lou skocz tylko po jej butelkę, ostatnio sporo pije w nocy.
- Okej.
Poszedł do kuchni i wrócił z butelką.
- Dobranoc Skarbie.
- Kocham Waś.
- A siku zrobione? Bo jak tu zostanie niespodzianka rano to tatuś sprząta. - zaśmiała się.
- Nie źlobione ale nie chcie mi się wsatwać..
Cichutko wzdycha.
- Ja Cię nie zmuszam, tatuś jutro ładnie wszystko wypierze i powiesi w suszarce. - patrzy na minę Louisa i powstrzymuje się od śmiechu.
- Skarbie, chodź zrobimy siuisu.
Patrzy na Dercy.
- Njeee. - chowa głowę w poduszkę.
- Kochanie, proszę Cię. Jak nie zrobisz siusiu to opóźni się wyjazd i nie pokąpiesz się.
- Haha, szantażujesz własną córkę? Oj nieładnie Tomlinson. - Mel śmiała się w najlepsze, a Mała uparcie trzymała się poduszki.
- Nie szantażuję, tylko stwierdzam fakty. Chodź tu Szkrabie.
Bierze ją na ręce i kręci w kółko .
- Nie wierzę, że Ci uległa. - wydęła usta w dzióbek i założyła ręce na piersi.
Dał jej szybkiego całusa w usta i wyszli do łazienki. Wrócili po chwili. Lou z wielkim bananem na twarzy bo uniknął prania, a Dercy już przysypiająca. Położył ją delikatnie po środku i przykrył ich trójkę kołdrą.
- Dobrze, że mamy duże łóżko.. Pamiętam jak spaliśmy tu w szóstkę.. - zaczęła wspominać, gdy Mała już spała.
- Oo.. to było szalone.
Zaśmiał się .
- Szalone? Przestań. szalone było to, jak spaliśmy spici na trawniku sąsiadów. - zaśmiał się cicho.
- Kocham Cię wiesz?
- Mówisz mi to kilka razy dziennie. Nie da się zapomnieć. I pomyśleć, że gdyby nie to, że zwinęłam tą czapkę to nadal siedziałabym w Polsce szalejąc za pewnym zespołem i śniła o jednym z jego członków..
- To dobrze, że mówię czy źle? - uśmiech - czy ten pewien członek ma na imię Louis?
- Dobrze. Nie, Zayn mnie nawiedzał w snach - spojrzała na jego reakcję.
Otworzył szeroko oczy.
- A żebyś tylko wiedział, co się działo.. - przygryzła dolną wargę zachowując powagę.
Lou trochę zbladł.
- Chyba nie chcę wiedzieć.
- Haha, żartowałam.
- No weź.
Ułożył głowę na poduszce.
- Tak naprawdę to śnił mi się Niall.. wiesz, blondynek, niebieskie oczy.
- No wiadomo.
Uśmiechnął się lekko.
- No po prostu nie mogę z Twojej miny wiesz?
- Której miny?
Robił różne, śmieszne miny.
-Pfhhaa.. raczej z tej, jak aż bledniesz z zazdrości.
Wzdechnął cicho.
- Przecież doskonale wiesz, że od 15 roku życia mam bzika na Twoim punkcie idioto. brązowe włosy ułożone w lekki nieład, błękitne hipnotyzujące oczy, piękny uśmiech.. ach.. - rozmarzyła się.
- Dobra skończ bo się zarumienię.
- Ach no i jeszcze kolorowe spodnie, i te szelki.. matkoo.. - zaczęła mu robić na złość.
- Gdyby nie Dercy rzuciłbym się na Ciebie.
- Ta Twoja opiekuńczość, zachowanie w stosunku do fanów, ten śmiech, no i głoś w solówkach.. mm.. - zamruczała cicho.
Przeszedł na jej stronę łóżka i położył się na niej.
- No i co teraz Marchewkowcu? Ach no i zapomniałam o ustach, jak się ogląda wywiady, albo na koncercie i jest takie zbliżenie na Twoją twarzyczkę.
- Mam Cię stąd zrzucić?
- Leżysz na mnie, więc to ja Ciebie mogę zrzucić. No ja bym wymieniała dalej, ale robisz się niespokojny.- spojrzała w dół ze śmiechem
Chwycił jej twarz w swoje dłonie i pocałował namiętnie.
- Złaź ze mnie. Jesteś ciężki
- Dawaj buziola.
- Tak tak, chciało by się. - wytknęła mu język.
- Chcę , chcę .
- Pomarzyć można. no już zmykaj na swoją stronę łóżka.
- Dawaj buziola…
Zrobił słodkie oczka.
- Idź.. te słodkie oczka Ci nie pomogą.
- No weź daj .
- Daj, to chiński sprzedawca jaj. Idźkaj.
- Nigdzie nie idę bez buziola.
Położył na niej poduszkę i ułożył się wygodnie.
- To śpij, tylko jutro nie narzekaj na bóle.
- Foch.
Wstał z niej i położył się na swojej połowie.
- Dobra, ale jutro nie zakładam bikini - odwraca się na bok.
- Echh.. dobra nie ma focha.
Uśmiecha się . Podbiega to niego szybko, daje mu całusa w policzek i wraca.
- Dobranoc Kochanie .
- Branoc
~ rano ~
Louisa obudziło dźganie w plecy.
- Hmm? Co jest? Dercy?
- Tatusiu, tatusiu. Jedziemy juś?
- Jezu… która godzina?
- 6 rano.- wchodzi Marcelina. - Spałeś w ogóle? Wyglądasz jak po niezłej imprezie.
- Spałem.
- To wstawaj, migiem  - podeszła i nachyliła się nad jego twarzą.
- Pięć minut, okej?
Nie otwiera oczu .
- Nie, już.
- Yh.. no dobra.
Podniósł się.
- Aauaa!- niechcący zderzyli się głowami.
- Przepraszam Skarbie.
Całuje ją w głowę .
- Z głową okej, Jezu nie czuję nosa. - chwyciła się za noc i odchyliła głowę w górę.
Pobiegł do kuchni i przyniósł jej lód.
- Połóż się Skarbie .
- Oj no bez przesady, najwyżej go złamałam - zaśmiała się lekko.
- Wszystko moja wina.
Pomaga się jej położyć i delikatnie przykłada jej lód do nosa.
- Powiedz tak jeszcze raz, a oberwiesz tym lodem.
- Dobrze, boli jeszcze?
- Przeżyję. dobra trzeba się zbierać.- wstała, lekko ją zachwiało i skierowała się do drzwi.
- Wracaj i leż, ja wszystko przygotuje i będziemy jechać.
- Louis, nie traktuj mnie jak dziecko. Nie masz aż tak twardej głowy, żeby wstrząsu mózgu dostała - uśmiechnęła się i pomrugała chwilę, żeby odzyskać ostrość obrazu.
- Jak mówię żebyś się położyła to się połóż.
- Nie i nie dyskutuj ze mną.
Wziął ją na ręce i położył na łóżku. Przyłożył lód.
- Jesteś wredny wiesz? - znowu zamrugała.
- Nie jestem wredny, tylko się martwię. Dercy, Kochanie pilnuj żeby mamusia nie wstawała a ja zrobię śniadanie.
- Tak jest panie tatusiu! - mała zabawnie zasalutowała.

__________________________________________________________________

Pod ostatnim rozdziałem bardzo nam się nie spodobało, że w ciągu godziny czy dwóch z sześciu komentarzy zrobiło się piętnaście. Co więcej zostały one dodawane co minutę, nawet mniej. Dla nas nie ma sensu aby jedna osoba dawała dziewięć komentarzy. Możemy dodawać rozdziały nawet jak są trzy, ale szczere. Bardzo prosimy aby sytuacja się nie powtórzyła, bo możemy nawet zawiesić bloga.

 Rozdziały od dziś będą dodawane co tydzień, w piątki.
Zapraszamy do czytania i komentowania. :*





9 komentarzy:

  1. Wooo, zarąbisty rozdział.
    Ale Mel dostała w nosek. :/
    Musiało boleć, ale z drugiej strony, było to zabawne.
    Czekam na kolejny.


    Buziaki. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. suuuper :D
    Czekam na kolejny :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda jej noska :(
    Wyczekuje już piątku :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Supeerr rozdział pisz dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział <333

    OdpowiedzUsuń
  6. świetne to jest :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękny rozdział. Czekam na kolejny ;3

    OdpowiedzUsuń