sobota, 15 grudnia 2012

dwadzieścia pięć. ♥

"- Kocham cię.- wpił się w jej szyję, a jej oddech przyspieszył.
- Ii…cięcie! Mamy to! Piękna scena. -w drzwiach stali Harry i Zayn"



Nawet się nie zorientowali, gdy Lou cisnął w nich poduszką.
- Wypad, bo poczujecie te poduszki tam, gdzie promienie słoneczne nie dochodzą.
- Czyli, że w szafie?
- Won.
- Już, już. O rabusiu, czy to jest chomik? 
Malik zaraz dopadł do klatki z gryzoniem, a Tomlinson strzelił palcami w ramach groźby.
- Zaaaaaaayn, chodź, bo on coś planuje! -Loczek zaraz go chwycił za rąbek koszulki i siłą wyciągnął z pokoju. Poszli do siebie i włączyli telewizor.
- Przyjdzie ktoś jutro, czy mogę się schlać?
- Nie! Jeszcze Dercy przyjdzie i co?
- Dobra, kupię Kubusie. Nie stęsknij się!
- Spróbuję.. - mulat się zaśmiał a Harry wyszedł.
Wrócił pół godziny później.
- Wytrzymałeś?
- Było trudno, ale dałem radę..
- Och, też tęskniłem kochanie.- cmoknął go w policzek i ze śmiechem wszedł do pokoju. Cały wieczór spędzili na piciu Kubusiów, które wraz z ich głupawą sprawiły, że szybko zasnęli przed TV.
Następnego dnia pogoda sprzyjała, więc wszyscy prócz Dercy zastanawiali się jak spędzić czas. Trzylatka natomiast gaworzyła coś po swojemu na rękach Louisa, raz się śmiała, raz się dziwiła. W końcu pojawił się pomysł
- Idziemy na konie?
- Tak! -Mel zaraz się wyrwała. - tak, tak, tak idziemy.
- Nie, nie, nie.. ona nie może, a jak się coś stanie?
- Eh.. to idźcie beze mnie.. -mruknęła i poszła do sypialni, a Lou zaraz poszedł za nią.
- Dobra.. możesz iść, ale masz uważać, jasne?
- Jasne! -  to było to, co chciała usłyszeć. Już nie mogła się doczekać, gdy zobaczą jej jazdę. Trenuje jazdę konną od ósmego roku życia, więc nie jest byle amatorem. Swój strój jeździecki schowała do torby, ubrała małą i wyszli.  Dercy na koniu jeździła z Niallem, a Harry poczuł się na tyle pewny, że zaproponował jej zakład. Mel oczywiście zgodziła się i loczek pojechał pierwszy. Jak na amatora był dobry. Marcelina do końca udawała, że jest nowa w tych sprawach. Gdy ruszyła, pokazała swoją prawdziwą naturę, a chłopakom szczeny opadły. Każdy patrzył na nią z szeroko otwartymi oczami, a Dercy klaskała wesoło w rączki za każdym razem, gdy jej mama przeskakiwała kolejne przeszkody. Gdy skończyła, zadowolona podjechała do nich.
- Harry, moją kasę proszę.
- Jaką kasę? - Styles udawał, że o niczym nie wie.
- Dobra, wiesz co? Po prostu mnie przytul i będzie po sprawie.
- Już. -wyszczerzył się i już do niej podchodził, ale Lou go ubiegł i zamknął w swoich ramionach.
- Zazdrośnik. - zaśmiała się i wyszeptała mu coś na ucho, po czym zaraz ją puścił. - no Harry, chodź.
- Nie dzięki, nie wiem co wy kombinujecie.
- Boisz się?
- Ciebie nie.. jego tak.
- A mnie masz przytulić, czy jego?
- Ciebie.. - przytulił się do niej w końcu, a ona niepostrzeżenie wyciągnęła mu portfel.
- Kto idzie na lody? Harry stawia.
- Wcale nie..
- Jak nie, jak tak? - pomachała mu portfelem przed oczami ze śmiechem. On za to wziął jej telefon i zwiał. Tam zaczął dzwonić do wszystkich i robić jej obciach. Mel jednak się tym nie przejęła, posadziła Dercy na konia i ruszyła w stronę stajni.
- Fajnie jeździs mamusiu.
- Jeżdżę od dziecka Skarbie.
- Ja tes tak cee!
- To nauczymy cię tak, żebyś zdobywała nagrody, zgoda?
- Zdobywałaś naglody?
- Pewnie. Medale i puchary..
- Pokazes mi?
- Oczywiście młoda. Zobacz, jakie ładne koniki.
Podczas gdy dziewczyny podziwiały różnorakie konie, Loczek wrócił z pustym kontem na telefonie Marceliny.
- W taki łatwy sposób straciłem kasę..
- Ale widać, że ona uwielbia to robić.
- A co mnie to obchodzi? Przegrałem pięć dych!
- Biedaku ty.. - Lou się zaśmiał i poszedł do dziewczyn. Zanim jednak do nich doszedł, postanowił wszystko sprawdzić. Poszperał po kieszeniach, wziął kilka głębokich wdechów, poprawił włosy i.. stał jak wryty. Tak się stresował, że nie mógł wykonać ruchu. Serce nagle zaczęło bić kilka razy szybciej, niż u przeciętnego człowieka.  Mimo tego, ogarnął się jakoś i doszedł do nich.
- Emm.. Mel?
- A ten jest typow.. tak?
- Mogłabyś się do mnie odwrócić?
- Jasne. - zaraz posłusznie wykonała jego prośbę i stanęła z nim twarzą w twarz.
- Bo.. jesteśmy razem już długo.. wiesz, jak Cię kocham.. tyle razem przeszliśmy, mamy córkę i..
- Louis! - zaśmiała się cicho z jego jąkania - do czego to zmierza?
- Bo ja.. chcę spytać cię o coś ważnego.. Mel, czy Ty.. 


4 komentarze:

  1. Świetny od rana wchodziłam i czekałam aż dodasz. Proszęęęęę dodaj nastepnego dziś lub jutro, bo ja umrę za długo to jest tydzień. Ja chce wiedzieć o co się zapyta, chociaż się domyślam, ale no weź. Ten no i zapraszam do mnie http://believeloveatfirstsight.blogspot.com/
    http://wtymsamymkierunku-onedirection.blogspot.com/
    http://bewithmeforever1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Heh ja wy to pięknie opisujecie, czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń