sobota, 24 listopada 2012

dwadzieścia dwa ♥


Tak mniej więcej było kolejne 3 dni. Louis nie wychodził od Mel prawie wcale, a chłopaki zrobili wszystko, żeby Dercy się nawet nie zorientowała. Czwartego dnia Marcelina czuła się lepiej. Przebudziła się mrucząc cicho, pod wpływem jego dotyku.
- Dzień dobry Słoneczko.
- Cześć Skarbie. Co tak wcześnie na nogach?
- Zaraz próba.
- Coś się krzywisz na te próby. Paul krzyczy?
- Nie, jest spoko. Ale nie chce mi się. Pół roku tak było.
- Ćwiczyć musicie.
- Jak się czujesz?
- Chyba już lepiej. Zmykaj na próbę i udanego koncertu.
- Zajrzę po koncercie. Jak coś to dzwoń. Kocham cię!- musnął jej usta i wyszedł. Po chwili odebrał sms.
”Skoro przyjdziesz, przynieś mi swoją bluzę. x”
”Jasne :* kocham <3”
- Siema wszystkim! - krzyknął, a Dercy się na niego rzuciła.
- Tataa!
- Cześć słońce. - wziął ją na ręce i zakręcił.- uczysz się grać?
- Niee.. ale wujek Niall siem fajnie denelwuje.
- Niee! Lucy! Co się stało?! Już dobrze skarbie. - blondyn tulił do siebie gitarę, a mała wybuchła śmiechem.
- Co zrobiłaś?
- Nić. Bawiłam się. A Niall nie lubi, jak ktoś ją dotyka.
- Idziemy na chłopaków?
- Biole Zayna!- krzyknęła i pobiegła za scenę.
- Jak Niall? Gitara żyje?
- Niech ja się dowiem, kto ją tknął. - tulił Lucy do siebie, a za chwilę zza sceny wybiegł Zayn a za nim Dercy.
- Tatuuuusiuu, łapaj go!
- Chyba raczej ją! Kogo ty wychowałeś?!- wszystko komicznie wyglądało. Lou pobiegł za Malikiem, udając, że się wywala.
- Hally! Pomus!- Styles na zawołanie rzucił się mu na plecy.
- Łuuu! Wio koniku!- Małą od tyłu nagle złapał Liam.
- Liaś. Puś mnie puś!- wierciła mu się, a on odwrócił ją sobie poziomo i biegał biorąc ją raz wyżej, raz niżej.
- Eh.. ??? Niall rzucił się na Louisa.
- Liaś, za Zayneem! - Dercy śmiała się głośno i wskazała na mulata. Payne ich dogonił. Rzucił się na Hazzę, a mała na Zayna.
- I cio telaś Zieejni?
- No nie wiem. Straaszniee się boję. - uśmiechnął się lekko i spojrzał na nią z przerażeniem, a ona poczochrała mu włosy. - niee! Tylko nie włosy! Zapłacisz mi za to śliczna. - przeturlał się i zaczął ją łaskotać. Mała śmiała się i odpychała jego ręce.
- Odczep się od mojej córki!- Tomlinson odciągnął go za koszulkę.
- Było mi pomóc marchewkowcu! - Mulat przerzucił go sobie przez ramię i biegał po całej sali, a Lou zaczął się głośno śmiać. Dercy zaczęła latać za Niellem.
- Nie będziesz się znęcał nad moją córką.
- Córką?! To jest diablica!
- Niall! Nie goń mje!
- Chodź tu skarbie.- złapał ją na ręce a ona ciężko oddychała.
- Pić..
- Mleko czekoladowe?
- Może być.
- To butelka i pijemy.- zszedł z nią, ułożył sobie małą poziomo i włożył do buźki butelkę. W ten sposób wyszedł i sprawdził, jak reszta. Wszyscy leżeli na podłodze, próbując złapać oddech, przez śmiech.
- Dercy to ma dobrze..
- Zasłużyła i jest lżejsza.
- Naucys mnie glać na gitalce?
- Może potem Mała. Teraz..- wyszeptał jej coś na ucho i wrócili za kulisy. Uzbroił ją w pistolet na wodę, wziął też dla siebie -na trzy-wybiegli i zaczęli ich oblewać. Dercy poszła na Hazzę i Zayna a Niall Louisa i Liama. Der skupiała się głównie na włosach, a Horan na całym ciele. Wszyscy się śmiali, dopóki nie skończyła się woda.
- Dercy. Wiej!- Horan krzyknął a Mała schowała się za perkusją. Harry ją znalazł i zaśmiał się złowieszcze.
- Zostaw mnie! - uciekała dalej, aż wpadła na nogi Lou.
- Chodź tu do mnie. Harry.. chciałeś coś?
- Nie, już nic.- zaśmiał się nerwowo.
- Jesteś cali mokli.
- Też zaraz będziesz.
- Nie! Ja nie cie!
- Kooochaaam cię.- przytulił ją mocno. Wszystko to nagrał Paul. Louis świetnie się bawił, dopóki nie otrzymał telefonu.
*rozmowa telefoniczna*
- Pan Louis Tomlinson?
- Tak. Coś się stało? - puścił małą i pobiegła do chłopaków.
- Marcelina jest w trakcie ryzykownej operacji zerwanej żyły.
- Słucham?! Jak do tego doszło?
- Spadła z łóżka i..
- Zaraz będę. - rozłączył się.- Paul, ćwiczcie beze mnie. Na koncercie będę, obiecuje.
- Ale..- nie zdążył powiedzieć, bo Louisa już nie było.
- Louis Tomlinson. Operują moją dziewczynę..
- Operacja trwa, proszę czekać.
Po godzinie wyszedł lekarz.
- I co z nią?
- Udało się, żyje.
- Mogę wejść?
- Oczywiście. - uśmiechnął się ciepło, a Louis wszedł na salę i usiadł na znanym już sobie krzesełku. - a było już tak dobrze.. jestem z tobą Kochanie.
- Za chwilę się obudzi.- pielęgniarka wyszła, a Mel po chwili otworzyła oczy.
- Cześć Skarbie..
- Lou? Co się stało.? Miałam dziwny sen.. upadłam z łóżka.. a potem widziałam krew i..
- Ciiiś.. odpoczywaj Słoneczko.
Chwilę potem zadzwonił Harry.
- Louis, nie przyjeżdżaj, jeden koncert zagramy bez ciebie.
- Dzięki. Jesteście kochani. – rozłączył się.
- Co się stało?
- To co powiedziałaś nie było snem. Upadłaś i przeszłaś kolejną operację.
- A twój koncert?
- Paul pozwolił mi tu zostać. Odpoczywaj.
- I będziesz tak siedział?
- Będę tak siedział. Kocham cię.
- Aj idź. W ogóle mnie nie słuchasz.
- Nigdzie nie idę.- zaśmiał się cicho i chwycił jej dłoń.
- Nagrabisz sobie. Potem będziesz uciekał.
- Ja już się dzisiaj oblatałem, dziękuję.
- Właśnie, czemu jesteś mokry?
- Najpierw Dercy ganiała wszystkich po sali, a później zmówili się z Niallem i oblewali nas wodą.
- Hmm.. 2-latka goni 1D? Hah.. a piła coś?
- Mleko. Tak sądzę, że to było mleko. Niall jej dawał.
- Zwalasz na nich całą robotę. Nieładnie Tomlinson.
- Po nazwisku to po pysku. - zaśmiał się głośno.
- Czekam, uderz.
- Nie będę bił.. boli coś?
- Lubię twoje nazwisko. Trochę brzuch.
- Mhmm.. jak coś to mów Kochanie.
- Jasne.. a teraz mów co w domu.
- Wszystko ok.
- Fanki będą zawiedzione wiesz?
- Muszą zrozumieć.
- Osobiście zjadę cię na stronie.
- Masz tu coś do picia.?
- Niee tatusiu.
- Zaraz wracam.
*5 minut później*
- Nie jest gazowana, prawda?
- Niee. Zwykła. Chcesz?
- Nie, będę leżeć i patrzeć, jak się nade mną pastwisz tym widokiem..
- Oj tam.. nawet jak leżysz, to pięknie wyglądasz. Najpiękniej na świecie.
- Nie podlizuj się ślicznoku.
- Mówię prawdę. - pogładził jej policzek i zatrzymał się przy ustach, a ona odwróciła się tak, by wjechał na nie.
- Wyglądam okropnie.
- Ja wiem lepiej.
- Wcale nie
- Wcale tak.
- Nie rób tak. Skoro nie mogę poczuć twoich ust..- chwyciła jego dłoń, a on się uśmiechnął.
- Gdyby nie moja głupota, byłbyś teraz na koncercie.. przepraszam.
- Nie przepraszaj kotek.
- Też cię lubię.
- Tylko lubisz?
- Bardzo lubię.- przyciągnęła go do siebie i styknęła ich nosy .
- A jak bardzo?
- baarrrdzo.- wymruczała i połączyła ich usta. Gdy się od siebie oderwali, nagle ktoś zasłonił Louisowi oczy.
- Zgadnij kto..


6 komentarzy:

  1. ahh ta Dercy.. :D < 3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha ha ha :D
    Dercy to mała diablica i to chyba po mamie :P
    Czekam na next !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hhaha Darcy nie psoć się chłopcą xD
    Kiedy następny??

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdizął :)
    Dercy szalona po tatusiu :*

    OdpowiedzUsuń