„- Dercy dawaj łapkę.- dziewczynka z zaciekawieniem patrzyła
na wszystko. Poszli oddać bagaże.
- Ej gdzie Dercy?
- Ej gdzie Dercy?
- Była obok Ciebie..
- No była.. - rozglądała się.
- No była.. - rozglądała się.
- No chyba nie zgubiliśmy dziecka. Prawda?
- Kurwa…”
Dercy jak się okazało puściła rękę mamy i znaleźli ją... na
taśmie z walizkami. Śmiała się tam słodko z rączkami w górze. Po wylądowaniu w
Polsce w trójkę w milczeniu pojechali do domu jej mamy. W milczeniu, bo w
samolocie mieli nieprzyjemną sytuację. Lou źle się czuł, ale nie chciał
powiedzieć o co chodzi. W łazience wziął z kilkanaście tabletek uspokajających
i przeciwbólowych, których ostatnio bierze coraz więcej. Po rozpakowaniu się
poszli na spacer. Po drodze spotkali dwie dziewczyny, zdaje się znajome Marceliny.
- No proszę, proszę... kogo tu mamy.
- Louis Tomlinson we własnej osobie. Do tego Marcelina
Szczęsna i Dercy Tomlinson. Jakiś problem?- Tommo oddał im sarkazmem za
sarkazm. Warto dodać, że Lou powiedział im to PO POLSKU.
- Oo.. jak słodko.. normalnie rzygam..
- Lou chodź stąd.
- Tak, tak. Uciekaj.
- Idziemy, bo mi dziecko straszycie. Konkurs na gargamela
już dawno zakończyli ale świetnie byście się nadawały. - pożegnał się i ze
śmiechem (z nich rzecz jasna) chwycił
Mel w pasie i z Dercy na rękach od nich odeszli.
- Przebrzydłe szmaty.
- Oj tam. - cmoknął ją a ta się odsunęła.
- Wykorzystałeś sytuacje. Foch.
.- Ojjj tam Skarbie. I Dercy też dostanie buziaka.-
uśmiechnął się do niej i ucałował delikatnie w usta. Mała zaśmiała się słodko i
objęła jego szyję. Dotarli do domu.
- Idę się wykąpać.- Mel zdjęła buty.
- Idę się wykąpać.- Mel zdjęła buty.
- Emm.. ok.- wymusił uśmiech i zdjął małej kurtkę i buciki.
Westchnęła tylko głęboko.
- Dercy, idź do wujka*.. a Ty ze mną.- wyciągnęła dłoń w jego kierunku
- Dercy, idź do wujka*.. a Ty ze mną.- wyciągnęła dłoń w jego kierunku
- Po co?
- Boisz się mojej matki. ja idę się kąpać. Albo siedzisz i
tu na mnie czekasz..
- Albo wchodzę z Tobą.- zaśmiał się i poszedł za nią.
Pomógł zsunąć jej spodnie i przeniósł ręce na jej tyłek.
Jeździł delikatnie po nim.
- O maatkoo..- oddech jej przyspieszył. Drżącą ręką zdjęła
mu bluzkę. Zaśmiał się i przełożył włosy na jedną stronę. Muskał zmysłowo jej
szyję. Przyparł ją delikatnie do ściany i wpił w jej usta a także położył ręce
na jej tyłku i uszczypnął lekko.
- Uwielbiam...
- Wiem.- zaśmiał się i przytulił mocno do siebie.
Ona rozebrała się do końca, on zdjął bokserki i wszedł za
nią do kabiny
Namydlili się dokładnie, on wziął słuchawkę, z której lała
się woda i dokładnie spłukał jej ciało, dotykając ja wszędzie.
- Juuuż.
- Chwila, jeszcze to.- złożył na jej ustach pocałunek.
- Doobra, wychodzimy.- wyszła i zawiesiła ręcznik na sobie,
Lou został i wziął szybko prysznic.
- Mógłbyś?- wyciągnęła w jego stronę szczotkę.
- Mógłbym - chwycił ją i zrobił idealnego kłosa.
- Super. Dziękuję.- uśmiechnęła się, pocałowała go w
policzek, zdjęła ręcznik i założyła bieliznę, niebieskie rurki i jego bluzę
- To powiesz mi o co chodzi z tymi dziewczynami?- zasmuciła
się trochę i oparła o zlew.
- Dokuczały mi i takie tam..
- Dokuczały mi i takie tam..
- To znaczy?- zmarszczył brwi.
- Ośmieszały mnie..
- Ośmieszały mnie..
- I moja pewna siebie wariatka się nie odgryzła?
- Wiesz.. kiedyś było inaczej.
- Opowiadaj.- stanął za nią i splótł ręce na jej brzuchu.
- Muszę?- nie odpowiedział tylko oparł głowę o jej i zaczął nią lekko kołysać. Westchnęła głośno- kiedyś było inaczej. Przez tą chorobę i jeszcze astmę byłam traktowana inaczej. Była ze mną tylko Jula. No a potem jeszcze hejty, za to, że jestem Directionerką.
- Muszę?- nie odpowiedział tylko oparł głowę o jej i zaczął nią lekko kołysać. Westchnęła głośno- kiedyś było inaczej. Przez tą chorobę i jeszcze astmę byłam traktowana inaczej. Była ze mną tylko Jula. No a potem jeszcze hejty, za to, że jestem Directionerką.
- Niby takie zajebiste, a mina zrzedła jak nas zobaczyły..
nie martw się, niedługo wracamy do Londynu. Tam Cię uwielbiają.
- Cieszę się, że was mam.
- To ja idę oglądać resztę pokoju.- wyszedł a ona wybiegła
za nim
- Nie!
- Nie!
- Oj no proszę.
- Nie, nie i jeszcze raz nie.- wyrwała mu z trudem kartki
- Ej.. pamiętnik!- chwycił za jakiś notes. Zeskoczyła mu z
pleców i przypatrywała.
- Ej.. to jeszcze ze szpitala.
- Pocytas mi?
- Nie. Tego nie powinno tu być..- zrobił słodkie oczka, dała
mu go i wyszła. Pisała pamiętnik każdego dnia w szpitalu leczona na białaczkę.** Czytał z łatwością bo pisała po angielsku.
Wzruszył się czytając. Było mu jej szkoda, że musiała tyle przechodzić, nie mając nikogo…
Wzruszył się czytając. Było mu jej szkoda, że musiała tyle przechodzić, nie mając nikogo…
super <3
OdpowiedzUsuńczekam na kolejną sobotę i kolejny rozdział xD
Ha ha przerwa w meczu (DO BOJU IRLANDIA ale polsce też kibicuję), więc odpalamy opowiadanie i nadrabiam rozdziały. Oj aż się boje pomyśleć co by było w szkole jakbym nie przeczytała jak obiecałam...
OdpowiedzUsuńKoniec wstępu, czas na na część główną programu(wali mi na mózg). A o tuż to powiadam wam, że rozdział jest ja zwykle zajebiaszczowaty ale muszę wyrzucić to z siebie po raz nie wiem który: NOJAKMOŻNNADODAWAĆTAKKRÓTKIEROZDZIAŁYPYTAMSIĘ?! Koniec litości, albo dłuższe rozdziały. Tak ! Dobrze myślicie ! Szantaż w biały dzień (jak kto woli, w ciemna noc), szantaż czyli będę komentować jak będzie min. 128 linijek :D
Ciebie prosimy...
Wysłuchaj nas Panie.
Amen