sobota, 2 lutego 2013

trzydzieści dwa ♥



„- Dercy dawaj łapkę.- dziewczynka z zaciekawieniem patrzyła na wszystko. Poszli oddać bagaże.
- Ej gdzie Dercy?
- Była obok Ciebie..
- No była.. - rozglądała się.
- No chyba nie zgubiliśmy dziecka. Prawda?
- Kurwa…”



Dercy jak się okazało puściła rękę mamy i znaleźli ją... na taśmie z walizkami. Śmiała się tam słodko z rączkami w górze. Po wylądowaniu w Polsce w trójkę w milczeniu pojechali do domu jej mamy. W milczeniu, bo w samolocie mieli nieprzyjemną sytuację. Lou źle się czuł, ale nie chciał powiedzieć o co chodzi. W łazience wziął z kilkanaście tabletek uspokajających i przeciwbólowych, których ostatnio bierze coraz więcej. Po rozpakowaniu się poszli na spacer. Po drodze spotkali dwie dziewczyny, zdaje się znajome Marceliny.
- No proszę, proszę... kogo tu mamy.
- Louis Tomlinson we własnej osobie. Do tego Marcelina Szczęsna i Dercy Tomlinson. Jakiś problem?- Tommo oddał im sarkazmem za sarkazm. Warto dodać, że Lou powiedział im to PO POLSKU.
- Oo.. jak słodko.. normalnie rzygam..
- Lou chodź stąd.
- Tak, tak. Uciekaj.
- Idziemy, bo mi dziecko straszycie. Konkurs na gargamela już dawno zakończyli ale świetnie byście się nadawały. - pożegnał się i ze śmiechem  (z nich rzecz jasna) chwycił Mel w pasie i z Dercy na rękach od nich odeszli.
- Przebrzydłe szmaty.
- Oj tam. - cmoknął ją a ta się odsunęła.
- Wykorzystałeś sytuacje. Foch.
.- Ojjj tam Skarbie. I Dercy też dostanie buziaka.- uśmiechnął się do niej i ucałował delikatnie w usta. Mała zaśmiała się słodko i objęła jego szyję. Dotarli do domu.
- Idę się wykąpać.- Mel zdjęła buty.
- Emm.. ok.- wymusił uśmiech i zdjął małej kurtkę i buciki. Westchnęła tylko głęboko.
- Dercy, idź do wujka*.. a Ty ze mną.-  wyciągnęła dłoń w jego kierunku
- Po co?
- Boisz się mojej matki. ja idę się kąpać. Albo siedzisz i tu na mnie czekasz..
- Albo wchodzę z Tobą.- zaśmiał się i poszedł za nią.
Pomógł zsunąć jej spodnie i przeniósł ręce na jej tyłek. Jeździł delikatnie po nim.
- O maatkoo..- oddech jej przyspieszył. Drżącą ręką zdjęła mu bluzkę. Zaśmiał się i przełożył włosy na jedną stronę. Muskał zmysłowo jej szyję. Przyparł ją delikatnie do ściany i wpił w jej usta a także położył ręce na jej tyłku i uszczypnął lekko.
- Uwielbiam...
- Wiem.- zaśmiał się i przytulił mocno do siebie.
Ona rozebrała się do końca, on zdjął bokserki i wszedł za nią do kabiny
Namydlili się dokładnie, on wziął słuchawkę, z której lała się woda i dokładnie spłukał jej ciało, dotykając ja wszędzie.
- Juuuż.
- Chwila, jeszcze to.- złożył na jej ustach pocałunek.
- Doobra, wychodzimy.- wyszła i zawiesiła ręcznik na sobie, Lou został i wziął szybko prysznic.
- Mógłbyś?- wyciągnęła w jego stronę szczotkę.
- Mógłbym - chwycił ją i zrobił idealnego kłosa.
- Super. Dziękuję.- uśmiechnęła się, pocałowała go w policzek, zdjęła ręcznik i założyła bieliznę, niebieskie rurki i jego bluzę
- To powiesz mi o co chodzi z tymi dziewczynami?- zasmuciła się trochę i oparła o zlew.
- Dokuczały mi i takie tam..
- To znaczy?- zmarszczył brwi.
- Ośmieszały mnie..
- I moja pewna siebie wariatka się nie odgryzła?
- Wiesz.. kiedyś było inaczej.
- Opowiadaj.- stanął za nią i splótł ręce na jej brzuchu.
- Muszę?- nie odpowiedział tylko oparł głowę o jej i zaczął nią lekko kołysać. Westchnęła głośno- kiedyś było inaczej. Przez tą chorobę i jeszcze astmę byłam traktowana inaczej. Była ze mną tylko Jula. No a potem jeszcze hejty, za to, że jestem Directionerką.
- Niby takie zajebiste, a mina zrzedła jak nas zobaczyły.. nie martw się, niedługo wracamy do Londynu. Tam Cię uwielbiają.
- Cieszę się, że was mam.
- To ja idę oglądać resztę pokoju.- wyszedł a ona wybiegła za nim
- Nie!
- Oj no proszę.
- Nie, nie i jeszcze raz nie.- wyrwała mu z trudem kartki
- Ej.. pamiętnik!- chwycił za jakiś notes. Zeskoczyła mu z pleców i przypatrywała.
- Ej.. to jeszcze ze szpitala.
- Pocytas mi?
- Nie. Tego nie powinno tu być..- zrobił słodkie oczka, dała mu go i wyszła. Pisała pamiętnik każdego dnia w szpitalu leczona na białaczkę.** Czytał z łatwością bo pisała po angielsku.
Wzruszył się czytając. Było mu jej szkoda, że musiała tyle przechodzić, nie mając nikogo…

*Wujek Dercy= brat Mel
**leczona na białaczkę- Marcelina gdy była młodsza, była chora na białaczkę.

2 komentarze:

  1. super <3
    czekam na kolejną sobotę i kolejny rozdział xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha ha przerwa w meczu (DO BOJU IRLANDIA ale polsce też kibicuję), więc odpalamy opowiadanie i nadrabiam rozdziały. Oj aż się boje pomyśleć co by było w szkole jakbym nie przeczytała jak obiecałam...
    Koniec wstępu, czas na na część główną programu(wali mi na mózg). A o tuż to powiadam wam, że rozdział jest ja zwykle zajebiaszczowaty ale muszę wyrzucić to z siebie po raz nie wiem który: NOJAKMOŻNNADODAWAĆTAKKRÓTKIEROZDZIAŁYPYTAMSIĘ?! Koniec litości, albo dłuższe rozdziały. Tak ! Dobrze myślicie ! Szantaż w biały dzień (jak kto woli, w ciemna noc), szantaż czyli będę komentować jak będzie min. 128 linijek :D
    Ciebie prosimy...
    Wysłuchaj nas Panie.
    Amen

    OdpowiedzUsuń